niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział Siedemnasty



Justin's POV

- Musisz się skupić. - Powiedziałem,starając się powstrzymać od śmiechu. Rose wyglądała na prawdę śmiesznie gdy denerwowała się,bo coś jej nie wychodziło. 
- Jestem skupiona. - Powiedziała zirytowana. 
- To rób to dokładnie. - Mruknąłem na co wywróciła oczami.
Postanowiliśmy współpracować. Ja od kilku miesięcy uczę ją co ma robić żeby wyjść cało ze spotkania z wampirem, a ona uczy mnie jak być "normalnym nastolatkiem". Przez te ostatnie miesiące zbliżyliśmy się do siebie i czuję,że jest to początek świetnej przyjaźni. Zaczęliśmy wszystko od początku i jest na prawdę świetnie.  Co prawda Dylan nie jest z tego zadowolona bo nie ufa Rose.  Jest jeszcze jedna osoba,której to nie pasuje ale z jednej strony mnie to śmieszy a z drugiej...jestem przez to zdenerwowany. Tą osobą jest Max. Denerwuje się,bo może nas wydać, ale też śmieszy bo... Jakby to powiedziec...Wygrałem.
- Halo? Czy teraz Ty możesz się skupić? - Zirytowany głos Rose przywrócił mnie na Ziemię. Jej policzki były czerwone ze zmęczenia a uderzenia co raz slabsze.
- Na dziś wystarczy. - Powiedziałem spokojnie.
- Co? Nie ! Przecież wciąż nie umiem sie bronić. 
- Nie nauczysz się tego w jeden dzień. - Stwierdziłem na co ciężko westchnęła. Zaczęlismy zbierać swoje rzeczy.
- Co powiesz na kawę? - Zaproponowała z lekkim uśmiechem. Oczywiście zgodziłem się po czym poszliśmy do najbliższej kawiarni. Gdy usiedlismy przy stoliku, złożyliśmy zamówienie. Rose nerwowo pocierała dłońmi,chcąc coś powiedzieć. Kiedy kelner przyniósł nasze kawy, zdobyła sie na odwagę. 
- Moja przyjaciółka Jasmine ma dziś urodziny i robi z tej okazji imprezę...umm..chciałbyś pójść ze mną ? - Zapytała szybko,upijając łyka kawy. 
- Chciałabym ale...nie wiem czy sie odnajdę w nowym towarzystwie...rozumiesz.
- Oh daj spokój. Dlaczego miałbyś sobie poradzić ? - Zaśmiała się lekko. 
- Jestem...inny. - Powiedziałem cicho. 
- Wcale nie jesteś. - Położyła swoją dłoń na mojej. - Musisz wychodzić do ludzi,być nornalny. - Próbowała mnie przekonać. - Zaufaj mi.
- Okey - Uległem jej, śmiejąc się. Dopiliśmy kawę po czym wyszliśmy z kawiarni. Po drodze do domu rozmawialiśmy o tej imprezie. Rose była na prawdę nakręcona a ja po raz pierwszy czułem się jak normalny nastolatek. 
- To do zobaczenia wieczorem. - Uśmiechnęła się gdy doszliśmy pod jej dom. 
- Pewnie. - Odwzajemniłem uśmiech. 
- Umm...Justin? - Mrukneła niepewnie po chwili. 
- Tak?
- Dziękuję za dzisiaj...i za wszystko co dla mnie robisz. - Pocałowała mnie w policzek. Z jej ust ani na sekundę nie znikał nieśmiały uśmiech a gdy tylko nasze spojrzenia się przypadkowo spotkały, odwracała wzrok.
- To ja powinieniem podziękować Tobie - Powiedziałem po chwili na co lekko się zaśmiała. Pożegnaliśmy się po czym weszła do domu zamykając za sobą drzwi. 


Rose's POV

Gdy tylko zamknełam drzwi, oparłam się o nie z zapartym tchem. Od jakiegoś czasu moje relacje z Justinem znacznie się poprawiły. Nie czuję się przy nim nieswojo czy niebezpiecznie ale i tak ma w sobie coś takiego co sprawia,że czuję się inaczej. W pozytywnym znaczniu tego słowa. Nie pytajcie jakie to uczucie,bo nie umiem go ospisać. Nigdy wcześniej nie czułam się w ten sposób. Powinnam się tym martwić? 
Z zamysleń wyrwało mnie czyjeś chrząkniecie Spojrzałam w stronę kuchni gdzie,jak się okazało, stał Max. 
- Przepraszam,że przerywam Wam te amory ale...to po prostu niesmaczne. - Wzdrygnął się na co wywróciłam oczami. - Jesteście razem czy coś? - Wymamrotał, nalewając soku do szklanki. 
- Może tak...Może nie. W każdym wypadku to nie twoja sprawa. - Wzruszyłam radośnie ramionami i poszłam do swojego pokoju szykować się na imprezę. 


Max's POV

Gdy Rose poszła na górę, wyszedłem z domu by...coś załatwić. Ta dwójka nie ma pojęcia jak łatwo dała mi wygrać. Wreszcie uda mi się osiągnąć cel, dokonać zemsty, na którą czekałem latami. 
Po kilku godzinach byłem na miejscu. Nowy York. To tu się wszystko zaczęło...i tu się wszystko skończy. Wiele rzeczy się zmieniło od kiedy byłem tu po raz ostatni ale na szczęście jedna rzecz pozostała tam gdzie powinna. Miejsce, którym znajdują się najważniejsi ludzie w tym wampirzym świecie...Okey "ludzie" to nie właściwe słowo,bo to najsilniejsze wampiry jakie tylko instnieją. Przy nich jestem nikim. Byłem zdenerwowany idąc w kierunku ich siedziby ale coś za coś. Musiałem wejść na sam szczyt statuy wolności. Gdy już mi się to udało wszedłem do środka. Po chwili zaczęłam opowiadać im historię Justina,który zarządził się przed zwyczajną dziewczyną a teraz gdy okazało się że nie jest taka zwyczajna a łowczynią wampirów, on pomaga jej nas pokonać. Jeśli się myślicie,że znacznie podkoloryzowałem tą historyjkę...Nie mylicie się. A ich reakcja była dokładnie taka o jaką mi chodziło. Wkurzyli się i od razu zareagowali. Nie mogłem się doczekać tego widowiska. 


Justin's POV

Stałem przed lustrem gdy do mojego pokoju weszła Dylan.
- Jak wyglądam? - Zaśmiałem się pod nosem. Byłem zdenerwowany bo to pierwsza impreza od kąd moje życie się tak zmieniło. Musiałem wypaść jak najlepiej. 
- Okey. - Mruknęła smutno, siadając na łóżku.
- Umm..tylko okey? Wszystko dobrze? - Zapytałem zmartwiony. Usiadłem obok niej.
- Martwię się o Ciebie, Justin. Zmieniasz się przez nia. - Powiedziała nerwowo bawiąc się palcami. 
- Dylan. - Jęknołem zirytowany. - Taki po prostu jestem i nie widzę nic zlego w tym,że chcę być...normalny. 
- Uważaj na siebie. - Mrukneła pod nosem, wychodzac z pokoju. 
Po jakimś kwadransie wyszedłem z domu by po godzinie znaleźć się pod adresem,który podała mi Rose. Było tam pełno ludzi mniej więcej w moim wieku, każdy miał przy sobie alkohol lub jakiś prezent dla jubilatmi. Wszyscy bylo pozytywnie nastawieni z wielkimi uśmiechami gdy mnie ogarnęła niepewność. Wśród tych kilkudziesięciu nieznajomych ludzi znalazłam jedną przyjazną twarz. Pewnie wiecie co mam na myśli. Rose od razu uśmiechnela się do mnie i ruszyła w moim kierunku.  Wyglądała....wow. Miała na sobie czerwoną obcisłą sukienkę,czarne wysokie szpilki i czarną skórzaną kurtkę. Przywitalismy się po czym weszliśmy do środka. Przedstawila mnie swoim znajomym,którzy okazali się być na prawdę fajnymi ludźmi. Czas mijał nieubłaganie szybko, nim się zorientowałem było już dawno po północy. Muszę się przyznać,że nie byłem do końca trzeźwy. Była to moja pierwsza impreza od dawna więc nie miałem głowy do picia. Po kilku piwach kręciło mi się w głowie. Na szczęście Rose dotrzymała obietnicy i była przy mnie cały czas.
- Trzymasz się? - Zapytała, śmiejąc się lekko gdy siadała obok mnie przy ognisku. 
- Pewnie. - Odwzajemnilem uśmiech. - Dawno się tak dobrze nie bawiłem. 
Nie zdarzyła mi odpowiedzieć, a wieczór przestał być tak niesamowity. Z domu dochodziły głośne krzyki przerażonych osób a po chwili wszyscy zaczęli uciekać. Wstaliśmy z miejsc i chcieliśmy wejść do środka by zobaczyć co się stało. Rose chwycila moja dłoń.
- Justin, nie idź tam. - Powiedziała przerażona.
- Muszę. - Mruknąłem, chcąc przekonać ją,ze sobie poradzę ale sam w to nie wierzyłem. Byłem prawie pewny, ze to zamieszanie wywołane jest przez wampiry. Jak się okazało,miałem rację. - Rose uciekaj. Biegnij do domu czy gdziekolwiek...Po prostu uciekaj. 
- Nie,nie zostawię Cię. Muszę Cie bronić. - Panikowała.
- Rose,prosze. - Powiedziałem, patrząc w jej oczy wypełnione łzami. W końcu uległa i zaczęła powoli się wycofywać nie gubiąc mojego spojrzenia aż w końcu wyszła tylnym wyjściem prowadzącym w głąb lasu. Gdy zniknęła z mojego pola widzenia, ani w ogrodzie, ani w domu nie bylo nikogo. Prawie.
Zostali jedynie one...Najsilniejsze wampiry na świecie. Oparłem się o mur domu, próbując się uspokoić i zrozumieć dlaczego tu są. Napisałem szybkiego sms'a do Dylan,prosząc o pomoc. Nie byłem gotowy stawić im czoła, zwłaszcza teraz. Moje serce biło jak szalone a na plecach czułem oddech śmierci. Czy to nie jest dziwne,że nawet w takiej chwili myślę tylko o niej? To na prawdę dziwne, ale nic na to nie poradzę. Kocham ją.


-----------------------------------------------
I jak Wam się podoba?
Jak myślicie, uda się Justinowi wyjść cało? Czy Rose odwzajemnia jego uczucia ?

Wszystkiego dowiecie się niedługo :)

Kocham Was.
Agata.