środa, 31 lipca 2013

Rozdział Czwarty.

Perspektywa Justina.

Po wyjściu z domu Rosaline byłem strasznie zły i zdenerwowany. To wszystko było dla mnie nowe i ... chore. Opanowanie emocji i wszystkich nowych rzeczy, które wywróciły mój świat do góry nogami wcale nie było takie łatwe. Pomimo,że stało się to lata temu, nadal nie mogę sobie z tym poradzić. Nie mogę dopuścić by Rose poznała prawdę. Jeśli to się stanie nie skończy się to dobrze ani dla niej, ani dla mnie. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w kierunku mojego domu. Znajdował się około pół godziny drogi stąd. Wjeżdżając do lasu przed oczami miałem obraz ze zdarzenia z boiska.

~ flashback ~
- Skończyłeś już ? - zapytała nie patrząc na mnie.
- Prawie. - odpowiedziałem. - Idę po coś do szkoły. - przytaknęła głową a ja skierowałem się w kierunku budynku. Szybko znalazłem lampki,których szukałem więc powoli wróciłem na boisko. Zobaczyłem Rosaline po drugiej stronie barierek. Zawiał zimny wiatr a jej kolana zaczęły się powoli uginać. Instynktownie rzuciłem lampki i ruszyłem w jej kierunku. Zaryzykowałem. Nie mogłem pozwolić by upadła. Odległość kilkudziesięciu metrów, które dzieliły trybuny z budynkiem szkoły, pokonałem tak szybko,że gdyby ktoś mrugnął...nie sądzę by mnie zauważył. Zatrzymałem się dokładnie pod miejscem, w  którym stała Rosaline, a ona opadła w moje ręce. Położyła głowę na moim ramieniu. Była lekka jak piórko. Zaniosłem ją do swojego ferrari i zawiozłem do domu. Jej zmartwiona mama wpuściła mnie do środka. Czułem się niekomfortowo bo wiedziałem,że Rose ma chłopaka...ale nie było go przy niej... W każdym bądź razie, siedziałem z jej mamą w kuchni i czekaliśmy aż odzyska przytomność. Wypytywała mnie o wszystko...jak to matki.
~flashback ~

Jechałem ciemnym lasem starając się wymazać z pamięci tą sytuację. Blask księżyca był widoczny między drzewami. Z nieba spadały pojedyncze krople deszczu. Jechałem w całkowitym skupieniu gdy nagle coś uderzyło z ogromną siłą w przednią szybę mojego samochodu. Na szczęście nie rozbiła się. Gwałtownie zachowałem. Z przyśpieszonym biciem serca i nie równym oddechem wysiadłem z pojazdu. Kilka metrów dalej widziałem skuloną postać próbującą podnieść się z ziemi.  Osoba otrząsnęła się i spojrzała na mnie.
- Ugh. To Ty Bieber. - jęknął z obrzydzeniem. - Co Ty tu robisz ?!
- To ja powinienem zadać to pytanie tobie, Trainor.- zapytałem, wymawiając jego nazwisko w ten sam sposób jak on moje.
- Nie Twoja sprawa. - syknął.
- Stratford to terytorium mojej rodziny więc to moja sprawa. - uśmiechnąłem się ironicznie.
- Już nie długo. - parsknął po chwili ciszy. - Dostanę co moje. - dodał po czym zniknął niczym kropla wody w oceanie. Wywróciłem oczami po czym wróciłem do samochodu.
Trainor. Max Trainor. Od kilku lat wyrzutek rodziny, mój kuzyn. Złamał żelazne zasady Kodeksu i zdradził największy rodzinny sekret dla ''miłości jego życia.''. Babcia była dla niego łaskawa i nie zawiadomiła Artiess. Nie docenił tego i dołączył do Dark Demons - naszych największych wrogów. Dziesiątki, jeśli nie setki lat temu, jeden z naszych przodków wplątał się w konflikt z nimi. Tak jak Max, chcą zemsty. Max chce się zemścić głównie na mnie bo to ja wkopałem ... tak przynajmniej twierdzi.
Z takimi wspomnieniami wróciłem do domu. Zaparkowałem samochód i szybko wbiegłem do środka. Lało jak z cebra gdy przekroczyłem próg mieszkania. Moja jedyna myślą było pytanie :  
Jak daleko posunie się Max by osiągnąć cel ? 
W salonie zobaczyłem moich rodziców, Dylan, Olivera i Xaviera. Moja mama, Pattie, jest najsilniejszą i najpiękniejszą kobietą jaką znam. Tata odszedł od nas lata temu i przyjeżdża raz na kilka miesięcy. Ona radzi sobie w życiu zupełnie sama i to jest to za co ją podziwiam. Dylan to moja bliska, starsza kuzynka. Jesteśmy ze sobą tak zżyci,że traktujemy siebie jak przyjaciół niż rodzinę. Znamy się odkąd skończyłem dwa lata i od tamtej pory zawsze mi pomaga i świetnie się razem bawimy. Tak naprawdę jest jedyna osobą,która zna i rozumie prawdziwego mnie. Oliver i Xavier to także moi kuzyni. Są pozytywnie świrnięci i inteligencją nie grzeszą. Gdy jest to potrzebne, potrafią stanąć na wysokości zadania. Kiedy nie jestem w nastroju przychodzą do mnie i nie potrzeba pięciu minut by na mojej twarzy znów gościł uśmiech.
Przywitałem się z każdym z nich po czym usiadłem na skórzanym fotelu obok mamy i Dylan.
- Co u Ciebie, kochanie ? - zapytała mama.
- Wszystko dobrze. Jestem trochę zmęczony ale nic poza tym. - skłamałem. Tak naprawdę  byłem zdenerwowany i zagubiony. Dylan spojrzała na mnie z przymróżonymi oczami. Wzruszyłem ramionami i spędziliśmy wszyscy razem miły wieczór. Do późna oglądaliśmy różne filmy, zaczynając od komedii przez horrory i dramaty po filmy czarno-białe. Nim się zorientowaliśmy na zegarku było już po drugiej w nocy. Wróciłem do swojego pokoju i wziąłem z szuflady stare dresy. Wszedłem do łazienki i wziąłem prysznic. Zimne krople wody na moim ciele były nieziemskim ukojeniem. Po wyjściu z kabiny ubrałem wcześniej wybrane spodnie i wróciłem do pokoju. zobaczyłem Dylan siedzącą na brzegu mojego łózka.
- Oh hej, coś się stało ? - zapytałem bo zauważyłem,że była zmartwiona.
- Ty mi powiedz. - odpowiedziała chociaż wcale mnie to nie satysfakcjonowało. Zmarszczyłem brwi więc kontynuowała. - Swoją mamę i tych dwóch głąbów możesz okłamywać mówiąc,że u Ciebie wszystko dobrze ale ja się na to nie nabiorę. Widziałam jaki zagubiony i zamyślony byłeś gdy wszedłeś do domu. Mow prawdę, Justin. Co Ci jest ? - chwilę patrzyłem na nią w ciszy. Czy ona czyta mi w myślach ? 
- Nic z czym sobie nie poradzę.
- Justin...- spojrzała na mnie z pode łba.
Westchnąłem i usiadłem obok niej.
- Widziałem Maxa.
- Co ?! - jej oczy momentalnie się powiększyły. - Czego chciał ?!  
- Tego co zawsze. Zemsty.Wydaje mi się,że to on zabił tą dziewczynę. - powiedziałem niepewnie. Dylan jest silna ale jeśli chodzi o łamanie zasad, staje się zupełnie inną osobą. Boi się kary jaka grozi za złamanie jakiejkolwiek reguły Kodeksu.
- Jeśli Artiess się o tym dowiedzą, będą myśleli,że to nasza wina... i o to właśnie mu chodzi.- westchnęła. -
- Nie możemy do tego dopuścić. Niestety tylko jedno rozwiązanie przychodzi mi na myśl : to my musimy zawiadomić Artiess. - każde słowo wypowiedziałem z trudem. Przytaknęła i zapanowała między nami cisza podczas,której każde z nas próbowało wymyślić inne rozwiązanie. Bezskutecznie. Chodzi o to,że jakikolwiek kontakt z Artiess. nie kończy się dobrze. Nie ważne czy intencje spotkania są dobre czy złe. Nie potrafię podać przykładu by spotkanie z nimi skończyło się bezboleśnie. Może powinienem zacząć od wyjaśnienia kim są Artiess.. Oni pilnują by nikt nie łamał zasad Kodeksu oraz równowagi między dwoma, zupełnie innymi światami. Jeśli ta równowaga zostanie naruszona lub złamana jakakolwiek zasada, Artiess. przychodzą i ...jak już mówiłem, nie kończy się to bez bólu.
- Justin ? - zapytała chwytając mnie za rękę.- To wszystko co Cię gryzie ?
- Tak. - skłamałem. Patrząc w jej piękne,niebieskie oczy, od razu dopadło mnie poczucie winy. - Uhm... nie.
- No to dalej, zwierzaj się swojej ukochanej kuzynce. - zaśmiała się a ja to odwzajemniłem. Opowiedziałem jej co do tej pory zaszło między mną a Rosaline. Najbardziej zdenerwował ją fakt,że traciłem nad sobą kontrolę. Po tym jak po raz tysięczny wygłosiła kazanie o konsekwencjach narażania się, obiecała mi pomóc.
Następnego dnia postanowiłem nie iść do szkoły więc wszyscy spaliśmy dłużej niż zazwyczaj. Poranny prysznic skończyłem około pierwszej popołudniu. Na bokserki założyłem czarne spodnie i skierowałem się do kuchni, w której mama robiła śniadanie. Podczas jedzenia naleśników towarzyszył nam nadzwyczaj dobry humor. Jesteśmy inną rodziną niż pozostałe.Oprócz siebie nawzajem nie mamy prawie nikogo więc jesteśmy bardzo zżyci. No właśnie prawie nikogo. Jest jedynie tata, z którym, jak już wspominałem, mamy słaby kontakt i babcia od strony mamy,która mieszka zupełnie sama w wielkim pałacu w New Castle. Od naszej przeprowadzki stamtąd nasze relacje się pogorszyły. Dobry,poranny albo raczej popołudniowy nastrój zniszczyły nam wiadomości z radia.

Dziś rano, po raz drugi znaleziono ciało martwej osoby. Tym razem był to chłopak. Larry Nicolsen. W przeciwieństwie do poprzedniej ofiary był  trzeźwy. Sprawca jest ten sam i w dalszym ciągu jest nieznany.  Policja zakazuje zbliżania się do lasów i parków. Stratford Park zostaje zamknięty.

Uznałem,że to odpowiedni moment by powiedzieć o mojej wczorajszej rozmowie z Maxem. Mama była wstrząśnięta tymi wiadomościami a to zdenerwowało ją jeszcze bardziej. Od razu zaczęła myśleć co on tu robi i nad sposobem pozbycia się go. Nie potrzebowała dużo czasu by dowiedzieć się czego chce Max. Z ustaleniem sposobu na pozbycie się Dark Demons ze Stratford nikt z nas nie miał pomysłu. Powiedziałem o tym,który wymyśliliśmy z Dylan zeszłej nocy lecz nie spodziewałem się,że mama będzie zachwycona. Jak się okazało miałem rację. Nie winiłem jej za to,że nie chce angażować w to Artiess bo kto jak kto ale ona wiedziała jak może się to skończyć Sugerowała,że wystarczy jedynie rozmowa. Przez ponad kwadrans panowała cisza podczas, której każde z nas próbowało wymyślić jakiekolwiek rozwiązanie. Po raz kolejny, bezskutecznie więc postanowiliśmy,że będzie tak jak chce mama. Dało jej to wielką satysfakcję.
Najpierw trzeba było odnaleźć miejsce pobytu Dark Demons. Do tego zadania wyznaczyliśmy Olivera i Xaviera ponieważ są niczym psy policyjne - zawsze znajdą to czego szukają. Nie pytajcie jak oni to robią bo mnie również to zastanawia. Około trzeciej wyszli z domu na poszukiwania naszych przeciwników. Podczas ich nieobecności ustaliliśmy dalszy plan działania. Rozmowę miała prowadzić mama bo mnie nerwy by poniosły...tak stwierdziły a z kobietami negocjować nie będę. Po ponad godzinie moi kuzyni wrócili. Zdyszani wbiegli do salonu próbując złapać oddech.
- Jest tak jak mówiłeś, Justin... Chcą zabić ludzi by zwabić tu Artiess... - zaczął Oliver co chwilę łapiąc łapczywie oddech.
- Jeśli im się uda, porozmawiamy z nimi i wyjaśnimy,że to nie nasza wina. W czym problem ? - zapytałem.
- Jeśli myślisz,że będą chcieli Cię słuchać jesteś w wielkim błędzie.- wtrąciła mama.
- Kolejny atak planuję dziś...gdzieś w centrum...tak by wszyscy widzieli. -  dodał Xavier. Gwałtownie poderwałem się z miejsca.
- Co ?! - krzyknęliśmy z Dylan. - To nie możliwe. Przecież w ten sposób wydadzą nie tylko nas ale tez ich samych ! - dokończyła sama.
- Musimy działać. Natychmiast. - powiedział stanowczo Oliver z opanowanym oddechem. Była to jedna z nielicznych sytuacji gdy się z nim zgadzałem.. Pobiegłem szybko do swojego pokoju i ubrałem biały t-shirt oraz czarną, skórzaną kurtkę. Chwytając kluczyki wyszedłem z pokoju. Nie minęło pięć minut a wszyscy byliśmy w samochodzie gotowi do drogi. Pogoda była strasznie przygnębiająca więc nikt z nas się nie odzywał. Było szaro i niemrawo. Zazwyczaj takie dni spędzam siedząc w pokoju z laptopem na kolanach. Po około pół godzinie byliśmy na miejscu i nic się nie działo. Dzień jak co dzień. Ludzie załatwiali swoje sprawy i nie obchodziło ich nic innego.
- Gdzie dokładnie planują atak ? - zwróciłem się do Xaviera po tym jak wysiedliśmy z samochodu.
- Tego nie wiem. - odpowiedział opierając się o drzwi pojazdu. - Może powinniśmy się rozdzielić i ich poszukać ?- zaproponował.
- Dobra. Wy idźcie w stronę mostu - skierowałem się do kuzynów i taty. - A my zostaniemy tutaj.
Od razu udali się w wyznaczonym kierunku. Przez pół godziny nikt nie znalazł niczego podejrzanego i prawdę mówiąc, to było bardziej niepokojące. Na niebie zaczęły zbierać się ciemne, burzowe chmury gdy Oliver i Xavier pobiegli do mnie.
- Justin !! - krzyknął Oliver.
- Już za późno ! -dodał Xavier drżącym głosem. - Zabili jakąś dziewczynę na moście. Nie zdążyliśmy ich powstrzymać.
- Byli świadkowie ?! - wrzasnąłem ale nie musieli mi odpowiadać. Przerażeni ludzie zaczęli uciekać lub chować się w budynkach. Zaczął wiać silny wiatr, niczym z filmów o tornadach, a ludzi było co raz więcej. Ruszyliśmy w kierunku przeciwnym niż mieszkańcy. Tłum był tak ogromny,że nie widziałem już ani moich rodziców ani kuzynów. Jedyną osobą,z którą miałem kontakt była Dylan. Szła za mną, trzymając się mojego ramienia byśmy się nie zgubili. W tłumie zauważyłem kilka znajomych twarzy ze szkoły. Szedłem dalej próbując zobaczyć Dark Demons lecz mój wzrok trafił na kogoś zupełnie innego. Na kogoś, kogo nie chciałem tu zobaczyć. Rosaline. Szła w tym samym kierunku co ja próbując dowiedzieć się od przypadkowych mieszkańców dlaczego uciekają.
- To ona. - powiedziałem do Dylan pokazując na Rose. Uśmiechnęła się do mnie i obydwoje ruszyliśmy w jej kierunku. Co chwile ktoś na nas wpadał, co utrudniało nam szybkie przedostanie się. Gdy byłem kilka metrów od niej, zatrzymała się jakby zobaczyła to czego szukała ale co jednocześnie ją przestraszyło. Spojrzałem w tym samym kierunku i ujrzałem Maxa z pozostałą czwórką. Ubrani na czarno, szli dumnie w naszym kierunku . Mogłem dostrzec ślady krwi na jego twarzy i dłoniach. Dylan mnie puściła i stanęła za mną. Chwyciłem Rosaline za ramiona i obróciłem w swoją stronę. Na jej twarzy widniały się strach i zdezorientowanie ale gdy mnie zobaczyła w jej oczach zabłysł promyk nadziei a usta ułożyły się w lekki uśmiech.
- J-Justin ? - wymamrotała.
- Tak, to ja.- odpowiedziałem szybko po czym przeszedłem do rzeczy.- Posłuchaj mnie uważnie, Rosaline. To jest Dylan, moja przyjaciółka. Ufam jej i proszę byś Ty jej też zaufała. Nie mam czasu na wyjaśnienia ale ona się Tobą zajmie i będziesz bezpieczna. Okey ? - powiedziałem z troską. Nie chciałem żeby coś złego jej się stało. Lekko przytaknęła po czym zarzuciła mi na szyję swoje ramiona. Uścisnąłem Rose kładąc głowę na  jej ramieniu. Zobaczyłem zbliżających się Dark Demons więc momentalnie rozluźniłem uścisk. Dylan chwyciła Rosaline  za rękę i zniknęły w tłumie. Podeszli do mnie rodzice i kuzyni. Czułem jak napełnia mnie złość i zdenerwowanie gdy stanęliśmy twarzą w twarz z naszymi odwiecznymi rywalami.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Wiem,że rozdział miał być w poniedziałek ale miałam problemy techniczne, psychiczne i rodzinne więc mam nadzieję,że zrozumiecie : )

THE VERSATILE BLOGGER 
Nie wiem czy wiecie ale ''Dark Blood'' zostało trzykrotnie nominowane do The Versatile Blogger :) DZIĘKUJĘ <33333333333333

Przy okazji, dziękuję za ponad 5k wejść  i tyle miłych komentarzy :) Przy niektórych nawet łzy spływały po moich policzkach. NAPRAWDĘ ! ;)

Następny rozdział pojawi się 12 sierpnia lub jeśli nie zdążę, bo wyjeżdżam 26 sierpnia.

INFORMOWANI - KLIK
PYTANIA - KLIK
WSZYSTKO INNE - KLIK

Love ya.
Your Little Vampire ;)

btw. NIE ZAPOMNIJCIE O GŁOSOWANIU NA JUSTINA #MTVHottest Justin Bieber <3

22 komentarze:

  1. To jest niesamowite. Kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ocenię tak jak oceniam zwykle, ale nie Ciebie, bo Ty tłumaczysz dobrze i zwięźle i wszystko jest na swoim miejscu. Twoje zdania sę poprawnie złożone i widać, że dodajesz także coś od siebie. Tą szczyptę polskości :)
    Jeśli chodzi o to opowiadanie to pomysł absolutnie zderza się z sagą "zmierzch" i jeszcze nie wiem cz mi się to podoba czy też nie, ponieważ jestem fanką cyklu S. Meyer. Aleee. Myślę, że autorka powinna popracować nad szczegółami, bo wszystko jest wszędzie. Przenosiny stąd, tam itd. :D (Sama mam ten problem:D)
    W ogóle... God, I love? :) Musiałam zajrzeć i sprawdzić co tutaj tworzysz, bo przecież inaczej się nie da.Mam nadzieję, że Ty odwiedzisz ten mój blog, na który tak mało osób wchodzi i skrobniesz zdanie, czy dwa na temat mojej "twórczości".
    Fajnie tłumaczysz, nie ma tutaj nic wymuszonego i jest super, ekstra i w ogóle <3
    @TheBiebsSwag1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziekuję tylko jedno ale. TO NIE JEST TŁUMACZENIE ....
      Ja sama to pisze. jestem tą ''autorką'' widać tam odrobine polskości bo jestem polką XD

      Usuń
  3. Genialnie. c: Zakochałam się w tym opowiadaniu. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow*.* Zajebiście piszesz, tyle emocji, czułam się jakbym była w środku wydarzeń ♥
    czekam na nn C: ^^
    @Swag_Marika97

    OdpowiedzUsuń
  5. uhuhuh... jest ciekawie!!!! *___________* czekam! @swaggyjusteen

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, a to opowiadanie jest niesamowite! Kocham Cię i czekam na następny xx @xxjbieberxx

    OdpowiedzUsuń
  7. nie no niby fajnie piszesz ale za duzo tu zmierzchu...a jak ktos ogladal te film to troszke nudzi bo sa bardzo podobne watki...ale to dopiero 3 rozdzial wiec mam nadzieje ze w dalszych bedzie cos wiecej od ciebie mniej z sagi zmierzchu ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny blog :) Możesz mnie informować @Nikosiaczek?

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny blog ♥ + kto ci robił nagłówek ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :) nie pamietam ;x ale i tak niedługo zmieniam.

      Usuń
  10. SUPER. Na serio genialne opowiadanie strasznie wciąga. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetnie teraz wygląda ten blog :)

    OdpowiedzUsuń
  12. strasznie opowiadanie wciąga, zakochałam sie już w tej historii *_*
    czekam na nowy ;3
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  13. WAMPIRYY!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń