wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział Piąty.

Nim przejdę do opowiadania chciałabym poinformować,że to NIE jest tłumaczenie. Jesteście częścią tworzenia najlepszego opowiadania ever a nie jego tłumaczenia ;p nie no dobra poniosło mnie. #ilysm
+ pod rozdziałem znajduje się ważna notatka dotyczącą naszej siostry, Belieber. pamiętajcie #beliebershelpbeliebers
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
*Perspektywa Rosaline.*

- Rose? Rose, obudź się. - usłyszałam delikatny,kobiecy głos,którego właścicielka lekko potrząsała moim ramieniem bym się obudziła. Leniwie otworzyłam oczy i poprawiłam się na siedzeniu. Spojrzałam w kierunku, z którego słyszalny był głos i zobaczyłam Dylan - przyjaciółkę Justina. - Jesteśmy na miejscu. - czule się do mnie uśmiechnęła po czym wyszła z pojazdu a ja po chwili, którą wykorzystałam na otrząśnięcie się, zrobiłam to samo. Zamykając drzwi, rozglądałam się dookoła. Przede mną znajdował się dom Justina i jego rodziny. Określenie ''ogromny'' nie byłoby wystarczające by go opisać. Nie dość,że nigdy wcześniej nie widziałam takiego wielkiego domu, to jeszcze był przepiękny z zewnątrz. Białe i kremowe kolory, duża ilość okien, kilka pięter i balkony porośnięte bluszczem. Ścieżka usypana z kamyków prowadziła od bramy wjazdowej aż po sam ganek,który miał wejście z dwóch stron. Po lewej stronie znajdował się las co było dla mnie wielkim plusem bo uwielbiałam lasy, ten zapach wpływał na mnie kojąco do tego ćwierkanie ptaków czy jakiekolwiek inne odgłosy leśnych zwierząt. Dlatego jednym z moich ulubionych zajęć były spacery po leśnych szlakach. Najlepiej z kimś u boku. Natomiast po prawej stronie znajdowało się piękne lazurowe jezioro, za którego horyzontem zachodziło słońce przez co tafla jeziora była miejscami pomarańczowa i czerwona. Taki sam efekt słońce dawało niebu. Granatowe, żółte, pomarańczowe i czerwone odcienie malowały się między nielicznymi gwiazdami.
- Wejdziesz ? - zapytała Dylan a z jej twarzy nie znikał ciepły uśmiech. Odwzajemniłam go i stanęłam przed gankiem,który również zachwycał swoim perfekcyjnym wyglądem. W mgnieniu oka pokonałam kilka schodków po czym przekroczyłam próg. Po zamknięciu dębowych drzwi, Dylan również weszła do środka. Tak, macie prawo nazwać mnie nieodpowiedzialną ale wierzyłam,że ani Justin ani nikt z jego rodziny mnie nie skrzywdzi. Jednak pomimo zapewnień Justina, czułam się nieswojo. Skomplikowane, wiem. Jednego byłam pewna, Zac nie będzie zadowolony z mojego pobytu tutaj.
Dom z zewnątrz był już niesamowity więc wyobraźcie sobie jaki nieziemski musiał być w środku. Stałyśmy w holu, Dylan zdjęła swoją kurtkę i powiesiła na wieszaku gdy ja stałam jak słup soli i rozglądałam się po mieszkaniu. Podłogę pokrywały ciemne, drewniane panele a ściany pomalowane były kontrastującą, kremową farbą. Na wprost mnie ciągnął się długi korytarz dzięki,któremu można było wejść do niezliczonej ilości pokoi. Na jego końcu było szklane wyjście na taras.Po lewej stronie był kominek a na przeciwko niego skórzane kanapy, natomiast po prawej stronie drewniane, kręcone schody i wielkie okno. Dylan zaczęła powoli wchodzić po schodach, machając do mnie ręką bym zrobiła to samo. Po dwóch minutach byłyśmy już na pierwszym piętrze.
- Możesz się rozgościć tylko..-urwała. - Nie wchodź na wyższe piętra. - rozkazała po czym sama udała się w zakazanym dla mnie kierunku.
Skoro ''mogłam się rozgościć'' postanowiłam rozejrzeć się po pomieszczeniach,w których pewnie będę zmuszona spędzić trochę czasu. Salon w,którym się znajdowałam, nie miał w sobie nic szczególnego. Wielki telewizor wiszący na ścianie, kanapy ustawione tak by był dobry widok na urządzenie, szafki, obrazy i inne dekoracje. Łatwo można było przejść do kuchni, która również miała klasyczny wystój. Nie mogłam oprzeć się  pokusie i stanęłam na przeciwko schodów z zamiarem wejście wyżej. Chwilę stałam w bezruchu myśląc nad tym czy podjęłam właściwą decyzję. Przełknęłam ślinę i weszłam do góry. Zakazany owoc smakuje najlepiej. Drugie piętro było podobne do poprzedniego. Po mojej prawej stronie, zaraz za oknem i szafkami, znajdowało się wyjście na dwór. Przez okno dostrzegłam, że z tej strony domu Bieber i jego rodzina parkują swoje samochody. Ale wracając do wyglądu mieszkania. Na wprost mnie znajdowała się kolejna kuchnia połączona z jadalnią a na lewo od niej korytarz z wieloma wejściami do różnych pomieszczeń. W dwóch słowach, to piętro było bardzo podobne do poprzedniego, jakby mieszkały tu dwie rodziny.W moje oczy rzuciły się kolejne schody prowadzące na wyższe piętra. W mgnieniu oka pokonałam te kilkanaście stopni. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Czy będzie to kolejne podobne piętro ? Cóż, jak się okazało, było zupełnie inne. Wyglądało na...opuszczony hotel. Ciemne ściany, żadnych mebli i wiele drzwi skrywające różne sekretne pokoje. Był słabo oświetlany przez jedno brudne okno u boku, którego znajdowały się stare drewniane schody. Chwilę zastanawiałam się czy mam wchodzić wyżej czy lepiej wrócić na dół i czekać na Justina bądź Dylan. Ostatecznie wybrałam pierwszą opcję. Każdy kolejny stopień, na którym lekko stawiałam nogi trzeszczał niczym z horroru. Jakby nikt nigdy po nich nie chodził.  Jak to możliwe,ze z zewnątrz dom wyglądał na maksymalnie dwa piętra a tym czasem tu są cztery albo i więcej ?! To piętro,które okazało się być ostatnim, przypominało poprzednie. Był to jeden ogromny pokój bez jakichkolwiek mebli. Ciemne,brudne ściany oświetlone światłem padającym z brudnych okien. Podłoga hałasowała tak samo jak schody gdy po niej chodziłam. Była zzieleniała ze starości i miejscami popękana. Pokój nie był jednak do końca pusty. Na ścianach oprócz brudu i pajęczyn znajdowały się stare obrazy. Mogłam się założyć,że liczyły więcej niż sto lat. Zakurzone z porysaną, złotą ramą, przedstawiały, jak się domyślałam, przodków Justina. Młode kobiety, starsi mężczyźni a nawet dzieci. Wszyscy ubrani jak w XIX wieku.  Na środkowej ścianie wisiał jeden, największy obraz. Poznałam na nich tylko dwie osoby - Justina i Dylan. Tak jak pozostali, byli poważnie ubrani a ich twarze nie zdradzały żadnych emocji. Poczułam się nieswojo obserwowana przez tyle par oczu więc skierowałam się ku wyjściu. Wychodząc z trzeciego piętra,które wyglądało jak opuszczony hotel, czułam się zagubiona i pomału zaczęło mieszać mi się w głowie. Gdybym miała mieszkać  w takim domu potrzebowałabym mapy by cokolwiek znaleźć.
- Szukasz czegoś ? - za moimi plecami zabrzmiał stanowczy głos. Nie spodziewałam się tego więc lekko podskoczyłam. Czuły uśmiech Dylan został zastąpiony poważnym wyrazem twarzy. Ręce miała skrzyżowane na piersi i powoli zbliżała się do mnie.
- Uhm...toaleta ? - wymyśliłam szybko byle jakie kłamstwo. Uśmiechnęłam się zakłopotana.
- Czwarte drzwi na lewo. - powiedziała pokazując na korytarz za mną.
- Dzięki. - odpowiedziałam skrępowana i udałam się we wskazanym kierunku. Szybko weszłam do toalety, po cichu zamykając drzwi.  Opłukałam twarz zimną wodą i wzięłam kilka głębokich oddechów. Miałam dosyć bezsensownego pobytu w tym domu. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, zamknąć drzwi na klucz i zasnąć w swoim łóżku. Wyjrzałam przez okno i spostrzegłam,że jestem za wysoko by skoczyć i uciec. Zrezygnowana wyszłam z pomieszczenia i niepewnie weszłam do salonu gdzie siedziała Dylan oglądając telewizję. Usiadłam na bujanym fotelu przy oknie z widokiem na ich ogromną działkę. Przycisnęłam do klatki piersiowej poduszkę i podziwiałam jezioro,na które z tego miejsca był świetny widok. Księżyc był już na niebie a towarzyszące mu gwiazdy układały się w przeróżne konstelacje,których nigdy nie potrafiłam rozpoznać. Pomimo tak cudownego widoku moje myśli były zupełnie gdzie indziej. Przed oczami miałam obraz tych ludzi,których bali się uciekający mieszkańcy Stratford. Miałam w głowie miliony pytań i żadnych odpowiedzi.
Kim byli Ci ludzie ?
Co zrobili,że wywołali takie zamieszanie ?
Czego chcą ?
Co wspólnego ma z nimi Justin ?
Musiałam poznać odpowiedzi na frustrujące mnie pytania. Wzdrygnęłam się bo z zamyśleń wyrwały mnie wibracje w kieszeni mojego swetra. Wyjęłam z niej telefon i zobaczyłam jedną nieprzeczytaną wiadomość.
Od : Zac xx
Gdzie jesteś ? Nic Ci się nie stało ?
Szybko odpisałam częściowo unikając prawdy.
Do : Zac xx
Nie mi nie jest. Jestem bezpieczna. Widzimy się jutro w szkole xx
Nacisnęłam 'wyślij' i schowałam telefon do kieszeni, nie czekając na odpowiedź. Mijały godziny a ja zaczynałam się niepokoić o swój powrót.
Cisza między nami została przerwana po kilku godzinach gdy do domu wszedł Justin a tuż za nim cztery inne osoby. Cała piątka była wyraźnie zmęczona. Nie wiedziałam jednak kim byli pozostali, mogłam się jedynie domyślać. Dwójka starszych, pewnie była jego rodzicami. Patrząc na nich, wiadomo dlaczego Justin jest przystojny. Nie miałam czasu zastanowić się kim byli pozostali bo Dylan zarzuciła Justina pytaniami.
- I jak ? Co się stało ? - zapytała ledwo łapiąc oddech.
- Uhm... - zawahał się patrząc na mnie. - Nic. - uśmiechnął się posyłając Dylan tajemnicze spojrzenie. Nawet ja wiedziałam o co mu chodziło. Nie chciał mówić prawdy przy mnie. Spuściłam wzrok na swoje stopy czując na sobie spojrzenia wszystkich obecnych w pomieszczeniu. Dwaj młodsi chłopacy zignorowali mnie i udali się do kuchni a Dylan i rodzice Justina przeszli do innego pokoju.
- Hej, jak się czujesz ? - zapytał siadając obok mnie i gładząc moje ramie.
- Dobrze. Mam mały mętlik w głowie ale poza tym jest dobrze. - odpowiedziałam, krzywo się uśmiechając.
- Spójrz. - westchnął.  - To wszystko jest zbyt skomplikowane bym mógł wyjaśnić. - niepewnie na mnie patrzył.
- Ale dlaczego ja tutaj jestem ? - nalegałam. Pomimo,że dzieliło nas kilka centymetrów czułam się jakby to była ogromna przepaść,w którą bezwładnie wpadniemy.
- Żebyś była bezpieczna i... - zaczął ale nie pozwoliłam mu skończyć.
- Równie dobrze mogłabym być bezpieczna tam lub w domu.
- Równie dobrze mogłoby Ci się coś stać. - zaszydził z mojego tonu.W jego spojrzeniu zauważyłam tego Justina,który był dla mnie oschły kilka dni temu. Nie odpowiedziałam mu bo bałam się,że znów się wkurzy i coś mi zrobi. zapanowała między nami cisza,która mu najwidoczniej pasowała. Po kilku minutach wziął głęboki oddech i wstał z kanapy.
- Chodź, coś Ci pokażę. - powiedział łagodnym tonem zdejmując z wieszaka swoją,skórzaną kurtkę, która powiesił tam kwadrans temu. Obydwoje skierowaliśmy się ku wyjściu. Ciepły wiatr lekko zawiał gdy schodziliśmy po marmurowych schodach.
- Justin ? - zapytałam w połowie drogi do...pewnego miejsca.- Kiedy wrócę do domu ?
- Wkrótce. - odpowiedział posyłając mi ciepły uśmiech. Tego u niego nienawidziłam ! Żadna z jego odpowiedzi nie była konkretna i na temat. Lubiłam kiedy zaczynał coś mówić bo mogłam go bardziej poznać a to było moim celem. Niestety mało rozmawialiśmy. Przez większość naszych spotkań panowała między nami cisza. Zazwyczaj tego nie lubię bo wydaje mi się,że ktoś jest po prostu znudzony moim towarzystwem lecz z Justinem był to inny rodzaj ciszy.Nie umiem go opisać ale czasami jest tak,że jeśli możesz z kimś pomilczeć i nie czuć się z tym źle, znaczy,że możesz z taką osobą porozmawiać o wszystkim. Pomimo,że ''znałam'' Justina kilka dni, tak się właśnie czułam. Ufałam mu wiec nie martwiłam się dokąd mnie prowadzi. Weszliśmy do lasu co chwilę przypadkowo stykając się ramionami ponieważ ścieżka była zbyt wąska. Kilka pytań wciąż nie dawało mi spokoju.
Dlaczego pani Lae kazała mi ''zając się'' Justinem ? 
Dlaczego akurat ja ?
Co miała na myśli mówiąc ''On jest...inny'' ?!
Od kilku dni moje życie zamienia się w zgadywankę i mam tego dosyć.
- Opowiedz mi o sobie. - powiedziałam z nadzieją w głosie. Musiałam się chociaż na chwilę wyrwać od tych pytań i barku odpowiedzi.
- Ale co ? - zabrzmiał ciepły ton jego głosu.
- Wszystko. - wzruszyłam ramionami lekko się śmiejąc dzięki czemu udało mi się wywołać uśmiech na jego twarzy.
- To może trochę potrwać. - spojrzał na mnie a jego ciemne oczy lśniły w świetle księżyca.
- Mamy czas, prawda ? - zapytałam. Jak do tamtego momentu, to była nasza najdłuższa rozmowa.
- Prawda. - urwał. - Więc...jak wiesz, jeszcze miesiąc temu mieszkałem w Nowym Jorku. Wcześniej w New Castle, Londynie i małym miasteczku oddalonym od Paryża o kwadrans drogi.
- Co Cię skłoniło do przeprowadzki tutaj ? - przerwałam mu.
- Urodziłem się tu. Moja rodzina często się przeprowadza. Nie zdziwię się jeśli za parę miesięcy już mnie tu nie będzie. Wiec nie będziesz musiała długo znosić mojego towarzystwa. - chciałam coś powiedzieć lecz kontynuował lekko się śmiejąc. - Żartowałem. Jeśli chodzi o moją rodzinę to jesteśmy nieliczni. Dylan to moja kuzynka ale traktuję ją jak przyjaciółkę. Widziałaś też moich dwóch kuzynów, Xaviera i Olivera oraz rodziców, którzy się rozwiedli jak byłem mały. - pomimo,że ciałem był tuż obok mnie to myślami zupełnie gdzie indziej. -  Jest jeszcze babcia w New Castle i kuzyn Max, o którym nie chcę mówić. - odsłonił przede mną gałęzie bym mogła przejść. - Jesteśmy na miejscu ! - szeroki uśmiech widniał na jego twarzy gdy dotarliśmy do celu.  Staliśmy na górce a pod nami było jezioro,które od samego początku mojego pobytu tutaj, zaczarowało mnie swym wyglądem. Justin powoli wszedł na stary most. Nie byłam pewna czy to dobry pomysł by tam iść bo liny i deski,z których był zrobiony most,były stare i zniszczone.
- No chodź. - zachęcał mnie Justin śmiejąc się. Deski skrzypiały pod jego ciężarem a cały most się chwiał.
Lekko postawiłam nogę na pierwszej desce i gdy tylko lekko zaskrzypiała, od razu ją cofnęłam. Bałam się chociaż Justin był parę kroków ode mnie. Był rozbawiony moim strachem.
- Nie bój się. Ten most jest bezpieczny. - wyciągnął w moim kierunku rękę. - Chodź pomogę Ci.
Po chwili niepewnie chwyciłam jego dłoń a on lekko mnie pociągnął w swoją stronę. Przeszłam obok niego tak, że ja stałam z przodu a on lekko obejmował mnie w pasie.
- Spokojnie. Chodziłem tu milion razy i żyje. - uspokajał mnie próbując stłumić śmiech. Wiał zimny wiatr, wszędzie latały komary i inne owady co wcale nie pomagało w przejściu tej przeszkody. Nim się zorientowałam przeszliśmy już ponad połowę mostu.
- Już prawie jesteśmy. - zachęcał mnie Justin. - Jeszcze parę kroków.
Wyśmiejcie mnie ale ten moment przypominał mi scenę z bajki ''Shrek'' gdy osioł próbował przejść po moście a zamiast jeziora była lawa. Tak się teraz czułam. Ścisnęłam mocno rękę Justina i zamknęłam oczy. Słyszałam lekki szum wody, bzyczące owady i cichy śmiech Justina.
- Rose, możesz mnie puścić.
- Wybacz ale nie. Nie chcę spaść ! - powiedziałam trochę głośniej niż tego chciałam.
- Ale... przeszliśmy już przez most. - po jego słowach lekko otworzyłam oczy i okazało się,że miał racje.
- Oh..- zakłopotana puściłam jego ręce. Zaśmiał się i machnął ręką bym szła za nim. Podszedł do wielkiego drzewa na skraju górki.  Wisiała na nim drabinka prowadząca na domek na drzewie. Podążając za Justinem weszłam do góry. Wyglądał jak pokój małego dziecka. Na ścianach wisiały plakaty hokeistów i innych sportowców, muzyków...dziewczyn. Na drewnianej podłodze leżały różne, nieużywane od lat zabawki. Oglądałam to wszystko z uśmiechem chociaż nie było moje. Właściciel przeszedł obojętnie obok swoich starych pamiątek z dzieciństwa, jakby przywoływały złe wspomnienia. Stanęliśmy przy drewnianej poręczy, Justin wpatrzony w dal, wydawał się zamyślony...prawie zawsze taki się wydawał.
- Zbudowałem ten domek z tatą jak jeszcze był z mamą. Przychodziłem tu gdy się kłócili i po prostu płakałem. Bałem się,że któregoś dnia obudzę się i ich nie będzie obok mnie. - westchnął. - I tak się stało. Teraz tylko raz na jakiś czas do nas przyjeżdża.
- Rozumiem Cię. Mój tata też odszedł od nas jak byłam mała. - stwierdziłam przypominając sobie to o czym chciałam zapomnieć.
- Gdzie jest teraz ? - zapytał patrząc na mnie.
- Tam. - odpowiedziałam krótko, pokazując palcem na niebo.
- Oh...ja nie..Rose, przepraszam. - jąkał się. - Przykro mi.
- Mi też ale to nie Twoja wina. - znów staliśmy w ciszy podczas,której każde z nas próbowało odgonić złe wspomnienia.
- Szczerze mówiąc to nie mam bladego pojęcia po co Cię tu przyprowadziłem. - powiedział lekko się uśmiechając.
- To piękne miejsce i cieszę się,że mi je pokazałeś.- zaśmiałam się pocierając ramiona z zimna.
- Zimno Ci ? Może powinniśmy wrócić ? - zapytał.
- Nie, jest okej. Chcę tu zostać. - po raz pierwszy czułam się z Justinem jak ze starym,dobrym przyjacielem.
Podziwialiśmy gwieździste niebo i wsłuchiwaliśmy się w leśne odgłosy. Ten moment był piękny lecz nic co dobre nie trwa wiecznie. Justina telefon zadzwonił w jego kieszeni. Szatyn pośpiesznie go wyjął i odebrał połączenie. Po krótkiej rozmowie schował go do kieszeni.
- Wracajmy.
Po wyjściu z domku znów czekało na nas przejście przez most.
-Idź pierwsza.-powiedział Justin poważnym głosem chociaż na jego twarzy był mały uśmiech.
-Co? Chyba żartujesz? -zapytałam oburzona.
-Musisz pokonać swój strach.-powiedział pokazując na most.
-Ugh,dobra.-jęknęłam wiedząc ,że ma rację i podeszłam do mostu.
Chwyciłam za liny,wzięłam głęboki oddech i powoli stanęłam na pierwszej desce. Zatrzeszczała lekko ,ale zignorowałam to. Dając małe kroki czułam na sobie spojrzenie Justina. Lekko obróciłam się by zobaczyć jak daleko ode mnie jest, ale on stał cały czas na górce uśmiechając się. Tym razem most wydawał się mniej straszny więc szłam szybciej niż przedtem. Gdy zadowolona z siebie przekroczyłam połowę Justinowi przyszedł do głowy idiotyczny pomysł by zatrząść mostem. Chwyciłam się lin z całych sił starając się utrzymać równowagę.
-Idioto!-krzyknęłam.-Przestań!
-Idź dalej. To tylko wiatr.-śmiał się.
-Jesteś chory!-krzyknęłam ,dając minimalne kroki Justin widząc moją determinację przestał trząść co znacznie ułatwiło mi przejście. Gdy stanęłam na ziemi Justin przeszedł przez most.Nie minęła nawet minuta a już był obok mnie.
-Rose, nie złość się.-prosił, ale w jego głosie nadal słyszałam śmiech. Ignorując go szłam odgarniając różne krzewy i gałęzie.
-Rosaline ,proszę stój.-nalegał. Skręciłam w prawą stronę i gdy ponowił próbę ,zatrzymałam się.
-Co?!-jęknęłam ,przerzucając ciężar ciała na lewą nogę.
-Idziesz w złą stronę. Dom jest tam.-powiedział ,pokazując w lewo. Poczułam się trochę głupio ,ale uczucie szybko zniknęło. Byłam tam pierwszy raz, miałam prawo się zgubić! Z grymasem na twarzy przeszłam obok Justina ,który najwidoczniej miał dobry humor. Po kilku chwilach znaleźliśmy się pod jego domem.
-Możesz odwieść mnie do domu?-zapytałam pocierając ramiona.
-Jeśli tego chcesz.-powiedział obojętnie i podszedł do swojego ferrari italia.
Będąc już w środku zapieliśmy pasy bezpieczeństwa i ruszyliśmy. Spojrzałam po raz ostatni na piękny dom i jezioro wyglądające nieziemsko w ciemnościach nocy.
Po mniej więcej pół godzinie drogi Justin zatrzymał się pod moim domem.
-Do zobaczenia.-pożegnałam się i wysiadłam.
-Rose-Justin powiedział zanim zamknęłam drzwi-Przepraszam.
-Nie ma sprawy.-odpowiedziałam po chwili i zamknęłam drzwi. Nim doszłam do swojego domu Justin odjechał.
Byłam zmęczona po dzisiejszym dniu i marzył mi się zimny prysznic. Powoli weszłam do domu,a to co zobaczyłam bardzo mnie zaskoczyło.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam do Was prośbę. Nie chodzi o mnie tylko o moją koleżankę ,naszą siostrę Belieber. Jak każda z Nas ma wielkie marzenia o poznaniu Justina i razem z dwoma innymi dziewczynami pomagam jej w spełnieniu tego. Liczy się dla nas każda pomoc. Więc jeśli masz dobre serducho daj follow na oficjalnym koncie akcji @JustinMeetKate ! Szczegóły akcji w twitlongerze w bio tego konta.

Dziękuje za komentarze <3
Jak się podoba nowy wygląd?

INFORMOWANI -KLIK
PYTANIA- KLIK
WSZYSTKO INNE- KLIK


Wielkie podziękowania dla Ady bez której nie było by tego rozdziału <3

#ily
Your Little Vampire ;)

15 komentarzy:

  1. Cudowny! Czekam na kolejny x @xxjbieberxx

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział ! <3 I czemu przerwałaś ? ...hahaha myśle że w jej domu jest jej chłopak i będzie się dopytywać o to gdzie była i wgl. <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa zajebisty rozdział ( jak zawsze )
    CZEKAM NA NEXTA ! <3
    LOFFCIAM TO OPOWIADANIE <3

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział jak zwykle genialny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział C: zajebiście piszesz, masz talent ;)
    Czekam na nn z niecierpliwością ;>
    Swag_Marika97

    OdpowiedzUsuń
  6. Już nie moge sie doczeka następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zmierzch mi przypomina tyle że to jest lepsze.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział. ;))

    OdpowiedzUsuń
  9. much much much love

    OdpowiedzUsuń
  10. rozdział jest cudowny pewnie jak i reszta :) mogłabyś informować mnie na tt o następnych? z góry dziękuje ♥ @Stylesowaa

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostałaś nominowana przeze mnie do The Versatile Blogger Award :) Więcej na http://zatrzymaj-czas-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam również do mnie :) http://monsters-inside-justin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. to jest genialne! :D
    mam zamiar przeczytać jeszcze resztę później :D

    @adorerobyn xx

    OdpowiedzUsuń