czwartek, 24 października 2013

Rozdział Dziesiąty.

''Stay or Walk Away ?''

Stałam przed lustrem po raz ostatni poprawiając swoją czarną sukienkę. Miałam nadzieję,że chociaż dzisiejszy dzień przebiegnie bez problemowo. Wiedziałam,że nie uniknę wypłakania kolejnego tysiąca łez bo tego dnia odbył się pogrzeb Zaca. Patrząc w swoje odbicie i biorąc pod uwagę jak blado wyglądałam, nie czułam się gotowa na to wydarzenie.
- Rose ! Zejdź na dół bo się spóźnimy ! - usłyszałam delikatny głos mamy dochodzący z parteru. Wzięłam ostatni głęboki oddech i wyszłam z pokoju kierując się na dół. Gdy się tam znalazłam przywitał mnie czuły uśmiech mamy,która również była ubrana w czarną suknię. Pożegnałyśmy się z naszymi nowymi lokatorami i wyszłyśmy z domu. Max i jego mama byli na prawdę porządnymi ludźmi, jeśli mogę to stwierdzić po spędzeniu z nimi wczorajszego wieczoru. Na podjeździe czekały na nas Jasmine i jej mama. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w kierunku kościoła. Przez całą drogę moja przyjaciółka pocierała moje ramie i wysyłała pocieszające spojrzenia. Im bliżej byłyśmy celu tym bardziej  nie chciałam tam być. Po dłuższej chwili pani Knight zatrzymała samochód na parkingu. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam wielu ludzi stojących pod kościołem. Wszyscy byli ubrani na czarno, trzymali wiązanki kwiaty a na ich twarzach widniały smutek i powaga. Gdzieś w tłumie ujrzałam mamę Zaca całą czerwoną od płaczu a jego ojciec stał u boku żony i podtrzymywał j by nie zasłabła. Wzięłam głęboki oddech, zdobyłam się na odrobinę odwagi i wyszłam z samochodu. Jes szła tuż obok mnie a nasze mamy za nami. Od razu trafiła na mnie większość spojrzeń przez co poczułam się nieswojo.  Chciałam by było już po wszystkim. Wśród nie znanych mi twarzy wysyłających surowe spojrzenia dostrzegłam jedno zupełnie inne. Spojrzenie wypełnione empatią, bólem i poczuciem winy. Tak wiele uczuć na raz dostrzegłam w jego brązowych tęczówkach. Spojrzenie należało do kogoś, kogo zupełnie się nie spodziewałam. Justin....Bardzo miło z jego strony,że przyszedł, chociaż wcale nie musiał.Jak każdy tutaj, był ubrany w czarne kolory.U jego boku stała zdenerwowana Dylan. Za każdym razem gdy ją widziałam była czymś zaniepokojona i zmartwiona...Z zamyślenia wyrwało mnie lekkie szturchnięcie w lewy bok. Mama kiwnęła głową w stronę kościoła na znak,że mamy tam wejść. Starałam się opanować emocje poprzez serię głębokich oddechów które stawały się co raz bardziej nie równe. Zatrzymałam się w połowie drogi ponieważ ogarnął mnie strach. Możecie uznać,że dramatyzuje  i przesadzam ale dla mnie to na prawdę wielkie wydarzenie. Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Lekko obróciłam głowę w tamtym kierunku i ujrzałam Justina przechodzącego obok mnie . Patrzył na mnie w ten sam sposób co kilka chwil wcześniej.
- Dasz sobie radę. - szepnął zachęcająco i udał się w kierunku drzwi. Powiedzcie,że zwariowałam ale jego słowa dodały mi otuchy. Poczułam lekkie trzepotanie skrzydeł motyli w moim brzuchu a serce zaczęło mi szybciej bić. Dlaczego on ma na mnie taki wpływ ?!
Weszłam do budynku, gdzie większość miejsc była już zajęta. Razem z Jasmine i naszymi mami usiadłam tuż za rodzicami Zaca. Do rozpoczęcia ceremonii zostało kilka chwil, które ponownie wywołały u mnie stres. Kościół w Stratford był na prawdę piękny. Subtelne kremowe ściany z pozłacanymi elementami, okna zdobione kolorowymi witrażami i gdzieniegdzie poustawiane kwiaty również w subtelnych kolorach.
- Wszystko ok ? - zapytała Jasmine widząc zdenerwowanie na mojej twarzy.
- Tak,tak. Jest ok. - odpowiedziałam szybko. Jes chciała coś jeszcze powiedzieć ale rozpoczęła się ceremonia. Wszyscy wstali z miejsc i przyjęli jeszcze bardziej poważną postawę niż wcześniej. Gdy ksiądz miał zamiar rozpocząć mszę, rozbrzmiał huk otwierających się drzwi na co każdy spojrzał w tamtym kierunku. Był tam Max a po jego prawej i  lewej stronie Justin i Dylan. Jedyne co mnie zaskoczyło to postawa Maxa. Był pewny siebie a jego usta były ułożone w pazerny uśmiech. W budynku panowała kompletna cisza przez co bardzo wyraźnie było słychać stukanie butów Maxa kiedy przekroczył próg. Gdy to się stało wszystkie okna pękły jakby potężne tornado uderzyło w kościół. Na nasze wszystkich, szkło wleciało do środka raniąc każdego z nas. Czułam jak setki a może nawet i tysiące kawałków witrażu przecina moją skórę. Ból był niemiłosierny. Do moich uszu dobiegły krzyki bólu oraz dźwięk jaki wydawało szkło uderzając o podłogę.  Gdy ostatnie kawałki  znalazły się na ziemi ludzie zaczęli się podnosić i pośpiesznie wychodzić z budynku. Małe dzieci płakały i krzyczały z bólu. Po chwili udało mi się wydostać na zewnątrz. Świeże powietrze oczyściło moje płuca ale nadal wszystko mnie piekło. Na swoich rękach i nogach widziałam przecięcia a z nich wypływała krew. W oddali było słychać sygnał karetki. Spojrzałam na wszystkich ludzi,którzy siedzieli na trawie i próbowali zatamować rany dopóki nie nadjedzie pomoc. Wśród tych nich nie dostrzegłam tylko kilku osób...Gdzie podział się Justin, Dylan i Max ?! To co się stało było zdecydowanie ich winą. Wiedziałam,że coś z nimi jest nie tak. Czy pani Jenkins ma rację i oni faktycznie są istotami nadprzyrodzonymi ?

Perspektywa Justina.

- Z tego co słyszałam, dziś ma się obyć pogrzeb tego chłopaka Twojej Rose. - z samego rana obudził mnie zirytowany głos Dylan. Niechętnie otworzyłem oczy i spojrzałem nad nią spod kołdry.
- Taa no i co ? - jęknąłem.
- To,że tam idziemy. - jej ton z sekundy na sekundę brzmiał co raz groźniej.
- Nie. - odpowiedziałem krótko i ponownie przykryłem się kołdrą po czubek nosa.
- Masz poł godziny na uszykowanie się. - zignorowała mój protest i ściągnęła ze mnie kołdrę po czym wyszła z pokoju. Od razu poczułem zimne powietrze uderzające w mój nagi tors. Jęknąłem i potarłem twarz dłonią. Dlaczego miałem tam iść skoro nawet go nie znałem ?! Leniwie wstałem z łóżka i wszedłem do łazienki by się ogarnąć. Ciepły prysznic zdecydowanie pomógł mi się orzeźwić. Ogoliłem się, umyłem zęby i ubrałem czarne jeansy i t-shirt po czym udałem się do kuchni  by coś zjeść. Tam od razu naskoczyła na mnie Dylan wyzywając,że jeszcze ni jestem gotowy. Kocham ją, ale w tamtej chwili strasznie mnie irytowała.
- Pośpiesz się. - warknęła pijąc ostatni łyk swojej kawy.
- Najpierw powiedz mi po co mam tam iść.- jęknąłem wyjmując z lodówki mleko i sok pomarańczowy.
- Po pierwsze, bo to chłopak Twojej Rose, jak już mówiłam. - zaczęła tłumaczyć ale przerwałem jej.
- Ona nie jest moja... - wymamrotałem nalewając mleka do miski z płatkami owsianymi.
- Jeszcze nie. - dodała z uśmiechem na twarzy. - A po drugie, będzie tam Max. Jak go znam, będą kłopoty.
- Skąd wiesz,że tam będzie ? - zapytałem z buzią pełną płatków.
- Czy to istotne ? - wywróciła na mnie oczami. - Jedz to szybciej i ubierz się porządnie. - powiedziała pośpiesznie na co ja, by ją zirytować, zacząłem jeszcze wolniej przeżuwać posiłek. - Nawet nie próbuj mnie wkurzyć. - zagroziła mi. Jak myślicie, co zrobiłem ? W bardzo powolnym tempie sięgnąłem po szklankę i baaaaardzo powoli nalałem do niej soku. - Jak Cię kopnę w dupę to pożałujesz. - warknęła na mnie starając się zachować powagę ale nie wyszło jej to i zaczęła się śmiać. Podbiegła do mnie na co ja uciekłem z miejsca i pobiegłem w kierunku swojego pokoju a ona za mną. Biegliśmy przez cały dom niczym dzieciaki z przedszkola aż dobiegliśmy do celu. Dylan zatrzymała się w progu i spojrzała na mnie z pazernym uśmieszkiem.
- Mam Cię. - zachichotała. - Teraz ubierz się i jedziemy. - dodała po czym wyszła z mojego pokoju.
- Suka. - szepnąłem pod nosem ale i tak to usłyszała.
- Słyszałam ! - krzyknęła gdzieś z głębi domu.
Wywróciłem oczami i ubrałem elegancką koszulę i spodnie od garnituru. Postawiłem włosy na żel, spryskałem się perfumami i zbiegłem po schodach w kierunku drzwi. Ubrałem buty i czekałem na Dylan. To było oczywiste,że ja będą na nią czekał. Po chwili dołączyła do mnie i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu w kompletnej ciszy,która panowała również podczas drogi do kościoła. Musieliśmy zachowywać się poważnie nie zależnie od tego,że kilka chwil wcześniej wygłupialiśmy się niczym pięciolatki. Gdy tylko dojechaliśmy na miejsce ujrzałem ludzi ubranych na czarno i sterty kwiatów. Ogarnęło mnie ogromne poczucie winy bo jakby nie patrzeć to między innymi przeze mnie Zac nie żyje...Zastanawiałem się co czuje teraz Rose. Chciałbym być obok niej i ją pocieszyć ale Dylan miała rację mówiąc bym ograniczył kontakty z nią...Kiedy ja chciałem spędzać z nią czas. Było w niej coś co przyciągało mnie jak magnez, coś wyjątkowego czego nie ma w sobie żadna inna dziewczyna. Możecie nazwać mnie idiotą bo mówię tak o dziewczynie,która ledwo znam ale nic na to nie poradzę. Tak o niej rozmyślając moje spojrzenie trafiło właśnie na nią. Szła w towarzystwie swojej przyjaciółki i mamy. Z daleka mogłem dostrzec jej zaszklone oczy przez co poczułem się jeszcze gorzej. Nasze spojrzenia spotkały się na kilka sekund. Uśmiechnąłem się do niej pocieszająco ale wątpię czy to pomogło.
- Witam, witam. - usłyszałem jego głos, który wyrwał mnie z zamyślenia.
- Max...- jęknęła Dylan.
- Mi również miło Cię widzieć.-  uśmiechnął się sztucznie.
- Wiedziałam,że tu będziesz.Po co przyszedłeś ?- jęknęła już zirytowana rozmową z nim. On nie odpowiedział tylko znów się sztucznie zaśmiał.
- Nie powinieneś być obok swojej przyjaciółki, Justin ? - zwrócił się do mnie.
- Nie Twój biznes. - przedrzeźniałem jego ton. Max ponownie się zaśmiał.
- Czy on się naćpał czy jest po prostu idiotą ?! - szepnęła do mnie Dylan na co zachichotałem. Max usłyszał to i zbliżył się do mnie.
- Wiesz,Justin. Rosaline jest bardzo słodka gdy śpi. - szepnął mi do ucha na co poczułem jak moje serce bije szybciej a mięśnie się napinają. Odsunął się i udał się w kierunku wejścia. Max wiedział,że mnie tym wkurzy. Nie myśląc długo skierowałem się do miejsca,w którym stała Rose. Widziałem jak bardzo zdenerwowana była przez to wydarzenie. Przechodząc obok niej położyłem dłoń na jej ramieniu a gdy lekko obróciła głowę w moim kierunku szepnąłem jej do ucha.
- Dasz sobie radę. - lekko się do mnie uśmiechnęła po czym zgubiliśmy się gdzieś w tłumie. Podbiegłem do Maxa, który stał przy wejściu i przepuszczał ludzi do środka.
- Nie wejdziesz tam. - warknąłem na niego. I tu słowo wyjaśniające... Jeśli,któryś z nas wszedłby do kościoła, miejsca świętego ono natychmiast znikłoby z powierzchni Ziemi razem z ludźmi w środku.  Wiecie kogo mam na myśli mówiąc nas...
- Dlaczego nie ? - zaśmiał się udając idiotę.
- Nie rób tego. - warknąłem na niego gdy drzwi do kościoła się zamknęły a na zewnątrz zostaliśmy ja Max i Dylan.
- Z tego co zauważyłem, zależy Ci na tej dziewczynie więc czemu nie chcesz by poznała Twoje prawdziwe oblicze ? By dowiedziała się kim na prawdę jesteś,Justin ? - zapytał poważnym tonem przez co poczułem jak moje ciało oblewa zimny pot a mięśnie znów się napinają. Max położył dłoń na klamce i miał zamiar je otworzyć ale chwyciłem go za ramię.
- Nie odważysz się. - warknąłem.
- To patrz. - powiedział i otworzył drzwi na co wszyscy w środku się na nas spojrzeli.
- Max ! - krzyknęła Dylan ale było już za późno. Staliśmy na wejściu do kościoła a wszyscy się na nas patrzyli. Można powiedzieć,że była to cisza przed burzą. Do ostatniej chwili miałem nadzieję,że Max się wycofa ale pomyliłem się. Gdy tylko przekroczył próg wszystkie okna pękły a odłamki szkła wleciały do środka raniąc każdego kto tam był. Gdyby Max dał jeszcze kilka kroków wszyscy by zginęli. Nie mogłem na to pozwolić. Chwyciłem go za ramie i pociągnąłem na zewnątrz. Gdy tylko stanął za drzwiami, po prostu uciekł z prędkością  światła.Dosłownie. Zostawił mnie i Dylan samych z tym bałaganem. Do moich uszu docierały krzyki i płacz zranionych ludzi. Nie mogliśmy tu zostać bo od razu by  nas zdemaskowano. Dylan pociągnęła mnie za rękaw mojej koszuli i również uciekliśmy. Czułem się z tym okropnie ale nie miałem innego wyjścia. Jak ja to teraz wytłumaczę Rosaline ?!
Gdy znaleźliśmy się pod domem obydwoje nerwowo odetchnęliśmy.
- Przez Maxa będziemy mieć spore kłopoty. - powiedziała po chwili Dylan. - Czuje,że to dopiero początek.- dodała ale zignorowałem ją. Przez dłuższą chwilę milczałem aż w końcu nie wytrzymała tej ciszy i musiała zapytać. - O czym tak myślisz ?!
- Nie widzisz co się dzieje ?! - warknąłem wkurzony. Odkąd wróciłem do Stratford zginęły już 3 osoby. Nie mogę na to pozwolić. Nie chcę by niewinni ludzie cierpieli przez moje błędy. - wyrzuciłem z siebie wszystko co tłumiłem przez ostatnie dni.
- Nie chcesz by ona cierpiała...- wymamrotała Dylan.
- Tak, to też. - szepnąłem prawie niesłyszalnie. - Zastanawiam się co mam zrobić....Zostać czy odejść ?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak myślicie co zrobi Justin ? Zostanie z Rose czy odejdzie dla jej dobra ?

Wiem,że rozdział nie jest idealny ale bardzo ciężko mi się go pisało :c przepraszam.

Od Justina macie All Bad a ode mnie rozdział <3

Mam nadzieję,że choć trochę Wam się spodobało :)

Wasze komentarze >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

ZMIENIŁAM NAZWĘ NA TWITTERZE
@AmezzyBiebs :)

INFORMOWANI -KLIK
PYTANIA- KLIK
WSZYSTKO INNE- KLIK
ily.
Your Little Vampire :)

15 komentarzy:

  1. Juz nie moge sie doczekac następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brakuje mi tego opowiadania, tak bardzo lubię go czytać. świetny rozdział! @LifeseverBiebs

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany! Ale akcja! uh uh uh się porobiło.
    Mam nadzieję, że Justin nie zostawi Rose bo wtedy to mogą być jeszcze większe kłopoty jak Max się obok niej zakręci :P

    Nie każ czekać długo na nowy ;)

    @ameneris
    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. boooski...czekam na NN..przepraszam, że tak późno komentuje, ale nie miałam dostępu do internetu przez dwa tygodnie (niestety :( ) Rozdział bardzo mi się podoba i myślę, że kolejny będzie niedługo..kocham <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny. Czekam na następny i oczywiście na następną scenkę z Rose i Justinem ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. dobry rozdzial ;) justin zostanie na bank x

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe co zrobi Justin. Czekam na następny :)
    @daria_222

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg*.* ile emocji;o
    strrrrraaasznie podoba mi się jak piszesz, umiesz wszystko tak opisać, że czuję się jakbym była w centrum wydarzeń i to jest świetne! :)
    Czekam z niecierpliwością na nn! ;)
    @Swag_Marika97

    OdpowiedzUsuń
  9. omgomgomg! Dzięki że poleciłaś mi to opowiadanie na tt! Jest ŚWIETNE *.* jesu.. awww sjcnswjcjbdc kocham kocham <3 aleten max to wredy jest, no justin zostanie też tak mysle :o wg możesz mnie informować? @daruux3

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaaaaaaaaaaaaaaaa ! I co teraz ?!
    On nie może odejść ! Przecież ten psychol mieszka z Rose !
    Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. hcegtfwyiuynwciutywertweriuteynrteryneryu *<*

    OdpowiedzUsuń
  12. OMGGG JAKI ZAJEBISTY <33333333333
    WOW MAXXXX :O
    ILE AKCJI NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ

    OdpowiedzUsuń