'' Is that you ?''
Z frustracją wszedłem pod prysznic by chodź na trochę się uspokoić. Ciepłe krople wody od razu uderzyły w moje ciało. Przeczesałem włosy palcami i wypuściłem z płuc głęboki oddech. Wciąż nie mogłem uwierzyć ani w to że Max zachował się nieodpowiedzialnie i niemal nas wydał ani w to że ja podszedłem do tego tak lekkomyślnie i nie przeszkodziłem mu wcześniej.Miałem prawie stu procentową pewność że władze Stratford nie zapomną tego od tak i zaczną działać w tej sprawie, a pierwszymi podejrzanymi będziemy ja, Dylan i Max. Miałem zamiar opuścić miasto jakby nigdy nic się nie stało, ale wtedy Max robiłby gorsze rzeczy i kto by go powstrzymał? Nikt.Dlatego musiałem zostać i chronić niewinnych mieszkańców ale jednocześnie pozostać anonimowym i niezauważalny.Mój plan sprzed kilku tygodni, polegający na pozostaniu normalnym nastolatkiem stał się nierealny … Rozmyślałem tak po prysznicem przez dobrą godzinę, aż moja skóra w niektórych miejscach lekko się zmarszczyła. Wyszedłem z kabiny i owinąłem się ręcznikiem wokół moich bioder, po czym zacząłem suszyć włosy. Gdy były już kompletnie suche, wyszedłem z łazienki i wyciągnąłem z szafy bokserki, jeansy i zwykły biały t-shirt. Ubrałem się i wyszedłem z pokoju, kierując się na niższe piętro. Gdy dotarłem do salonu, ujrzałem Dylan oglądającą jakiś serial. Podszedłem do skórzanej kanapy i wypuszczając cichy jęk, usiadłem obok niej. Siedzieliśmy w ciszy, oglądając „Teorię Wielkiego Podrywu” .
-Powinieneś pogadać z Rose … - powiedziała po chwili.
-O czym? – zapytałem, marszcząc brwi.
-Chociażby o tym co stało się kilka godzin temu na pogrzebie jej chłopak? – zapytała ironicznie.
-Tak, świetny pomysł. – odpowiedziałem takim samym tonem. – Przeproszę ją, że mój kuzyn – wampir rozwalił ceremonię pogrzebową jej chłopaka. – wywróciłem oczami. Wstałem z kanapy i skierowałem się w kierunku kuchni.
-Wiesz, że nie to miałam na myśli. – usłyszałem jak mówiąc to, wstaje i idzie za mną. – Ale mógłbyś jej jakoś wyjaśnić to zajście nim zrobi to Max. – oparła się dłońmi o blat stołu i patrzyła na mnie surowo. Wyciągnąłem z lodówki butelkę wody i napiłem się jej. Zimny płyn od razu mnie orzeźwił.
-Czyli mam ją okłamać? Znowu? Dylan, wybacz mi ale jestem zmęczony okłamywaniem ludzi.
-Nie obwiniaj mnie za to! – podniosła ton swojego głosu, pewnie trochę bardziej niż chciała bo lekko się speszyła i od razu jej głos złagodniał. – Wiedziałeś jaką cenę niesie za sobą to życie gdy je wybierałeś.
-W tym problem Dylan … Nie miałem wyboru! – krzyknąłem. – Gdybym go miał, moje życie wyglądało by inaczej. – chwyciłem butelkę z wodą w rękę i wyszedłem z kuchni. Może już zauważyliście, że bardzo łatwo jest mnie zdenerwować. Wystarczy mała sprzeczka, a ja już czuje się z tym źle i zaczynam być agresywny. Wtedy wolę po prostu odejść od tej osoby niż ją zranić.
-Może byłoby inne, ale czy lepsze? - zapytała ironicznie. Nie znałem odpowiedzi na to pytanie bo nikt nie wie co przyniesie życie. - Musisz się nauczyć żyć chwilą...I ja Cię tego nauczę. - Powiedziała z zadziornym uśmiechem na twarzy. Chwyciła swoją kurtkę i wyszła z domu. Nie lubię niespodzianek ale byłem ciekawy co chce zrobić więc również zabrałem swoją skórzaną kurtkę i wyszedłem, zakładając ją. Gdy tylko przekroczyłem prób, ujrzałem Dylan stojącą przy piaszczystej ścieżce prowadzącej do lasu. Podszedłem do niej szybkim krokiem.
- Co będziemy robić ? - Zapytałem zaciekawiony.
- Mówiłam, nauczę Cię jak żyć. - Zaśmiała się lekko. - Justin, jesteś kim jesteś i to się nie zmieni. Musisz być tym im jesteś a nie udawać i próbować się zmienić bo to nie działa. Jesteś wampirem i musisz zachowywać się jak wampir, więc po prostu rób to co ja. - powiedziała z uśmiechem na twarzy i zniknęła w mgnieniu oka. Westchnąłem i zrobiłem to samo. Muszę przyznać,że bieganie po lesie z taką prędkością było najlepszym uczuciem na świecie. Gdy biegniesz szybciej niż szybciej niż najszybszy samochód jaki kiedykolwiek stworzono, czujesz w sobie niesamowitą moc, czujesz,że możesz zrobić wszystko i nic nie jest w stanie Cię powstrzymać. Biegliśmy przez chwilę aż w końcu zatrzymaliśmy się w środku lasu. Był środek wiosny więc wszystkie drzewa i krzewy były porośnięte świeżymi liśćmi dzięki czemu w powietrzu roznosił się typowy, odprężający zapach lasu. Słońce chyliło się ku zachodowi więc panował na prawdę świetny klimat.
- Więc...? - Zapytałem po chwili.
- Zamknij się i słuchaj. - skarciła mnie surowym tonem. Starałem się coś usłyszeć ale słyszalny był tylko ćwierkot ptaków. Dylan widząc moją skwaszoną minę podeszła do mnie. - Zamknij oczy...Otwórz serce...Weź głęboki wdech...I słuchaj.- Mówiła powoli subtelnym głosem, robiąc krótkie przerwy między każdym zdaniem a ja robiłem to co kazała. Jej słowa były niczym magiczne zaklęcie ponieważ momentalnie usłyszałem wszytko. Dosłownie. Słyszałem jak krew pulsuje w żyłach Dylan, jak dzięcioł na drugim końcu lasu stuka dziobem o korę drzewa i jak sarna na pobliskiej polanie ucieka przed goniącym ją dzikiem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułem,że jestem sobą i czułem się odstresowany.
- Dziękuję. - Powiedziałem delikatnie,otwierając oczy. Stała uśmiechnięta i patrzyła na mnie z zadowoleniem.
- Gotowy ? - szepnęła.
- Na co ? - zapytałem. Wzrok skierowała na krzak rosnący nieopodal nas i z powrotem na mnie. Tuż pod nim siedział szary królik. Spojrzałem na Dylan a jej wzrok mówił ''Zrób to''. Skierowałem się w jego kierunku. Poczułem przypływ adrenaliny w swoich żyłach.Momentalnie obudził się we mnie wampirzy zew. Usłyszałem jak krew pulsuje w jego żyłach i od razu wyrosły mi kły a cera pobladła. Poczekałem chwilę i rzuciłem się na niego tak szybko,że nie miał najmniejszych szans na ucieczkę. Normalnie, bym nikomu tego nie zrobił ale gdy stawałem się tym...nie kontrolowałem sam siebie.Gdy wypiłem z niego całą krew odrzuciłem jego drobne ciało gdzieś w krzaki. Ocierając twarz z czerwonych śladów , odwróciłem się w kierunku Dylan, która patrzyła na mnie dumnym spojrzeniem. Cały czas ciężko dyszałem a moje kły nie znikały.
- Miło znów wiedzieć Cię pod Twoją prawdziwą postacią. - Zachichotała. Ona lubiła gdy byłem taki...ja tego nienawidziłem ale tego nie da się poskromić. Moje serce zaczęło się wypełniać poczuciem winy.- Daj spokój Justin, to był tylko królik. - mówiła z rozbawieniem,które ani na sekundę nie znikało z jej twarzy.
- Chce jeszcze. - Powiedziałem niekontrolowanie.
- Wiem,że chcesz, więc chodźmy. - Po tych słowach jej twarz momentalnie przybrała inny wyraz...Jej oczy stały się czerwone a twarz blada. Zaraz po tym obydwoje straciliśmy kontrolę...
Rosaline's POV
Po kilku godzinach wróciłam do domu. Słońce powoli zachodziło dzięki czemu niebo przybrało piękne kolory, od żółtego,przez pomarańczowy, różowy i czerwony aż po lekko granatowy. Ale nawet tak śliczny widok nie poprawił mi humoru. Podczas pogrzebu mojego chłopaka, który zginął z nieznanych powodów, kościół prawie wyleciał w powietrze... Policja przyjechała po kwadransie i zaczęła wszystkich przesłuchiwać. Zadali mi setki bezsensownych i niepotrzebnych pytań, które i tak w niczym im nie pomogą. Weszłam zmęczona do domu gdzie wciąż był Max i jego mama. Dam sobie rękę uciąć, że widziałam go w kościele i że to między innymi przez niego ceremonia stała się katastrofa. - Nic Wam nie jest ? - Zapytała zmartwiona pani Trainor gdy on stał za nią i udawał zmartwionego.Moja mama,która nie zostawiła mnie nawet na chwilę, kiwneła przecząco głową. Nie chciała roztrząsać tego tematu bo wiedziała jak bardzo mnie to bolało. Leniwie weszłam na piętro by wejść do swojego pokoju. Odłożyłam na łóżko torebkę i zdjełam buty. Wyjełam z szafy szare rurki i czarną bluzkę z trzy czwartym rekawem. Skierowałem się do łazienki by wsiąść długi i odpreżający prysznic. Zrzuciłam z siebie zabrudzoną sukienkę i weszłam do kabiny. Ciepła woda od razu orzezwiła moje ciało. Chociaż na chwilę zapomniałam o tym co się satało. Chciało mi się płakać ale czułam,że nie mam już łez. Wyszłam z kabiny i owinełam swoje rozgrzane ciało bawełnianym ręcznikiem. Ubrałam rzeczy,które wcześniej przygotowałam, wysuszyłam włosy i wyszłam z łazienki. - Co Ty tu robisz ?! - Zapytałam Maxa, który siedział na moim łóżku. - Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz. - Odpowiedział troskliwym tonem. - Świetnie. Dzięki. - Powiedziałam z pogardą. - Na pewno ? - Nie chce być nie miła ale nie potrzebuję Twojej opieki - na moje słowa zmarszczył brwi jakby nie wiedział o co mi chodzi. - To przez Ciebie kościół jest zniszczony i ... - Słucham ?! - Zasmiał się a ja tylko kiwnelam głową bo byłam przekonana swoich racji. - Dlaczego osądzasz o to akurat mnie ? - Bo stało się to gdy akurat Ty wyszedłes do budynku.- powiedziałam wyższym tonem, wyrzucając ręce w powietrze. - Jakbyś nie zauważyla, nie byłem sam. Równe dobrze mogłaby to być wina Justina bądź Dylan. - Znam Justina dłużej niż Ciebie.- Powiedziałam z pewnością, chociaż tak na prawde znałam Justina nie wiele dłuzej niż Maxa... - No właśnie ! Nie znasz mnie a osądzasz. - W tym momencie niechętnie przyznałam mu rację ale nie dałam tego po sobie poznać. - Daj mi szansę,a wszystko Ci wyjaśnię. - W takim razie słucham. - Ale nie tutaj...Chodźmy na spacer. - Dlacz...- chciałam zapytać czemu nie możemy tu porozmawiać ale przerwał mi. - Zaufaj mi. - Rzucił szybko i wyszedł z mojego pokoju. Znowu dałam się podejść. Na dworze było chłodno bo słońce już zaszlo więc wzięłam z szafy bluzę i wyszłam z pokoju. Będąc na dole poinformowaliśmy nasze mamy, że idziemy na krótki spacer po czym wyszliśmy. Przez mniej więcej kwadrans zanim doszliśmy do lasu rozmawialiśmy o mnie, moich planach na przyszłość i relacjach z Zaciem. Potem gdy krążyliśmy po lesie on opowiadał o sobie. Sądzicie, że to normalne chodzić po lesie o ciemku z chłopakiem,którego zna się dwa dni ? Tak ja też nie. Chodziliśmy po piaszczystych ścieżkach gdy Max zaczął temat o Justinie. Powiedział,ze kłócą sie od kilku lat bo, jak twierdzil, Justin wydał go i jego dziewczynę nieodpowiednim osobom. Nie wdawalam się w szczegóły, pytając co to za ludzie bo widocznie nie chciał o tym mówić. - A teraz Justin myśli, że wróciłem by się na nim zemścić. Chciałam zapytać czy tak jest, ale przeszkodził nam czyjś śmiech. - C-co to ? - Zapytałam z lekkim przerażeniem ale Max nie odpowiedział. Nasłuchiwaliśmy skąd dochodzi ten dźwięk. Dosłownie na sekundę na twarzy Maxa pojawił się zuchwaly uśmiech. - Po prostu chodźmy dalej. - Powiedział i zaczął iść szybszym krokiem. Cały czas słyszalne były okropne dźwięki przez co czułam sie niekomfortowo. Max szedł jakby za zakrętem,który był przed nami, znajdowalo się coś na co czekał od lat. Gdy tylko znaleźliśmy się za tym zakrętem,stanęłam zszokowana. Nikt nigdy nie spodziewałby się czegoś takiego. Nie jestem w stanie opisać mojego zdziwienia,które odczuwalam w tamtej chwili. Zobaczyłam Justina i Dylan...całych we krwi. To nie była ich krew bo wokół nich leżało kilka martwych zwierząt... Gdy Justin mnie zobaczył odrzucił na bok wypróżnione z krwi ciało jakiegoś małego zwierzaka. Patrzyłam na niego, ale to nie był on... - Justin...Czy to Ty ?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
BOOOOM !
Witam z powrotem :)
Przepraszam,ze taka długa ta przerwa ale musiałam :c
Rozdział krótki ale to dlatego,że postanowiłam dodawać krótsze rozdziały a częściej. Jednak nie obiecuje kiedy następny rozdział bo nie umiem dotrzymywać terminów. Zawsze możecie zapytać na asku czy coś :)
Prawdopodobnie jest to ostatni rozdział w tym roku więc...
25 komentarzy = następny rozdział
INFORMOWANI -KLIK
PYTANIA- KLIK
WSZYSTKO INNE- KLIK
ily.
Your Little Vampire :)
- Co będziemy robić ? - Zapytałem zaciekawiony.
- Mówiłam, nauczę Cię jak żyć. - Zaśmiała się lekko. - Justin, jesteś kim jesteś i to się nie zmieni. Musisz być tym im jesteś a nie udawać i próbować się zmienić bo to nie działa. Jesteś wampirem i musisz zachowywać się jak wampir, więc po prostu rób to co ja. - powiedziała z uśmiechem na twarzy i zniknęła w mgnieniu oka. Westchnąłem i zrobiłem to samo. Muszę przyznać,że bieganie po lesie z taką prędkością było najlepszym uczuciem na świecie. Gdy biegniesz szybciej niż szybciej niż najszybszy samochód jaki kiedykolwiek stworzono, czujesz w sobie niesamowitą moc, czujesz,że możesz zrobić wszystko i nic nie jest w stanie Cię powstrzymać. Biegliśmy przez chwilę aż w końcu zatrzymaliśmy się w środku lasu. Był środek wiosny więc wszystkie drzewa i krzewy były porośnięte świeżymi liśćmi dzięki czemu w powietrzu roznosił się typowy, odprężający zapach lasu. Słońce chyliło się ku zachodowi więc panował na prawdę świetny klimat.
- Więc...? - Zapytałem po chwili.
- Zamknij się i słuchaj. - skarciła mnie surowym tonem. Starałem się coś usłyszeć ale słyszalny był tylko ćwierkot ptaków. Dylan widząc moją skwaszoną minę podeszła do mnie. - Zamknij oczy...Otwórz serce...Weź głęboki wdech...I słuchaj.- Mówiła powoli subtelnym głosem, robiąc krótkie przerwy między każdym zdaniem a ja robiłem to co kazała. Jej słowa były niczym magiczne zaklęcie ponieważ momentalnie usłyszałem wszytko. Dosłownie. Słyszałem jak krew pulsuje w żyłach Dylan, jak dzięcioł na drugim końcu lasu stuka dziobem o korę drzewa i jak sarna na pobliskiej polanie ucieka przed goniącym ją dzikiem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułem,że jestem sobą i czułem się odstresowany.
- Dziękuję. - Powiedziałem delikatnie,otwierając oczy. Stała uśmiechnięta i patrzyła na mnie z zadowoleniem.
- Gotowy ? - szepnęła.
- Na co ? - zapytałem. Wzrok skierowała na krzak rosnący nieopodal nas i z powrotem na mnie. Tuż pod nim siedział szary królik. Spojrzałem na Dylan a jej wzrok mówił ''Zrób to''. Skierowałem się w jego kierunku. Poczułem przypływ adrenaliny w swoich żyłach.Momentalnie obudził się we mnie wampirzy zew. Usłyszałem jak krew pulsuje w jego żyłach i od razu wyrosły mi kły a cera pobladła. Poczekałem chwilę i rzuciłem się na niego tak szybko,że nie miał najmniejszych szans na ucieczkę. Normalnie, bym nikomu tego nie zrobił ale gdy stawałem się tym...nie kontrolowałem sam siebie.Gdy wypiłem z niego całą krew odrzuciłem jego drobne ciało gdzieś w krzaki. Ocierając twarz z czerwonych śladów , odwróciłem się w kierunku Dylan, która patrzyła na mnie dumnym spojrzeniem. Cały czas ciężko dyszałem a moje kły nie znikały.
- Miło znów wiedzieć Cię pod Twoją prawdziwą postacią. - Zachichotała. Ona lubiła gdy byłem taki...ja tego nienawidziłem ale tego nie da się poskromić. Moje serce zaczęło się wypełniać poczuciem winy.- Daj spokój Justin, to był tylko królik. - mówiła z rozbawieniem,które ani na sekundę nie znikało z jej twarzy.
- Chce jeszcze. - Powiedziałem niekontrolowanie.
- Wiem,że chcesz, więc chodźmy. - Po tych słowach jej twarz momentalnie przybrała inny wyraz...Jej oczy stały się czerwone a twarz blada. Zaraz po tym obydwoje straciliśmy kontrolę...
Rosaline's POV
Po kilku godzinach wróciłam do domu. Słońce powoli zachodziło dzięki czemu niebo przybrało piękne kolory, od żółtego,przez pomarańczowy, różowy i czerwony aż po lekko granatowy. Ale nawet tak śliczny widok nie poprawił mi humoru. Podczas pogrzebu mojego chłopaka, który zginął z nieznanych powodów, kościół prawie wyleciał w powietrze... Policja przyjechała po kwadransie i zaczęła wszystkich przesłuchiwać. Zadali mi setki bezsensownych i niepotrzebnych pytań, które i tak w niczym im nie pomogą. Weszłam zmęczona do domu gdzie wciąż był Max i jego mama. Dam sobie rękę uciąć, że widziałam go w kościele i że to między innymi przez niego ceremonia stała się katastrofa. - Nic Wam nie jest ? - Zapytała zmartwiona pani Trainor gdy on stał za nią i udawał zmartwionego.Moja mama,która nie zostawiła mnie nawet na chwilę, kiwneła przecząco głową. Nie chciała roztrząsać tego tematu bo wiedziała jak bardzo mnie to bolało. Leniwie weszłam na piętro by wejść do swojego pokoju. Odłożyłam na łóżko torebkę i zdjełam buty. Wyjełam z szafy szare rurki i czarną bluzkę z trzy czwartym rekawem. Skierowałem się do łazienki by wsiąść długi i odpreżający prysznic. Zrzuciłam z siebie zabrudzoną sukienkę i weszłam do kabiny. Ciepła woda od razu orzezwiła moje ciało. Chociaż na chwilę zapomniałam o tym co się satało. Chciało mi się płakać ale czułam,że nie mam już łez. Wyszłam z kabiny i owinełam swoje rozgrzane ciało bawełnianym ręcznikiem. Ubrałam rzeczy,które wcześniej przygotowałam, wysuszyłam włosy i wyszłam z łazienki. - Co Ty tu robisz ?! - Zapytałam Maxa, który siedział na moim łóżku. - Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz. - Odpowiedział troskliwym tonem. - Świetnie. Dzięki. - Powiedziałam z pogardą. - Na pewno ? - Nie chce być nie miła ale nie potrzebuję Twojej opieki - na moje słowa zmarszczył brwi jakby nie wiedział o co mi chodzi. - To przez Ciebie kościół jest zniszczony i ... - Słucham ?! - Zasmiał się a ja tylko kiwnelam głową bo byłam przekonana swoich racji. - Dlaczego osądzasz o to akurat mnie ? - Bo stało się to gdy akurat Ty wyszedłes do budynku.- powiedziałam wyższym tonem, wyrzucając ręce w powietrze. - Jakbyś nie zauważyla, nie byłem sam. Równe dobrze mogłaby to być wina Justina bądź Dylan. - Znam Justina dłużej niż Ciebie.- Powiedziałam z pewnością, chociaż tak na prawde znałam Justina nie wiele dłuzej niż Maxa... - No właśnie ! Nie znasz mnie a osądzasz. - W tym momencie niechętnie przyznałam mu rację ale nie dałam tego po sobie poznać. - Daj mi szansę,a wszystko Ci wyjaśnię. - W takim razie słucham. - Ale nie tutaj...Chodźmy na spacer. - Dlacz...- chciałam zapytać czemu nie możemy tu porozmawiać ale przerwał mi. - Zaufaj mi. - Rzucił szybko i wyszedł z mojego pokoju. Znowu dałam się podejść. Na dworze było chłodno bo słońce już zaszlo więc wzięłam z szafy bluzę i wyszłam z pokoju. Będąc na dole poinformowaliśmy nasze mamy, że idziemy na krótki spacer po czym wyszliśmy. Przez mniej więcej kwadrans zanim doszliśmy do lasu rozmawialiśmy o mnie, moich planach na przyszłość i relacjach z Zaciem. Potem gdy krążyliśmy po lesie on opowiadał o sobie. Sądzicie, że to normalne chodzić po lesie o ciemku z chłopakiem,którego zna się dwa dni ? Tak ja też nie. Chodziliśmy po piaszczystych ścieżkach gdy Max zaczął temat o Justinie. Powiedział,ze kłócą sie od kilku lat bo, jak twierdzil, Justin wydał go i jego dziewczynę nieodpowiednim osobom. Nie wdawalam się w szczegóły, pytając co to za ludzie bo widocznie nie chciał o tym mówić. - A teraz Justin myśli, że wróciłem by się na nim zemścić. Chciałam zapytać czy tak jest, ale przeszkodził nam czyjś śmiech. - C-co to ? - Zapytałam z lekkim przerażeniem ale Max nie odpowiedział. Nasłuchiwaliśmy skąd dochodzi ten dźwięk. Dosłownie na sekundę na twarzy Maxa pojawił się zuchwaly uśmiech. - Po prostu chodźmy dalej. - Powiedział i zaczął iść szybszym krokiem. Cały czas słyszalne były okropne dźwięki przez co czułam sie niekomfortowo. Max szedł jakby za zakrętem,który był przed nami, znajdowalo się coś na co czekał od lat. Gdy tylko znaleźliśmy się za tym zakrętem,stanęłam zszokowana. Nikt nigdy nie spodziewałby się czegoś takiego. Nie jestem w stanie opisać mojego zdziwienia,które odczuwalam w tamtej chwili. Zobaczyłam Justina i Dylan...całych we krwi. To nie była ich krew bo wokół nich leżało kilka martwych zwierząt... Gdy Justin mnie zobaczył odrzucił na bok wypróżnione z krwi ciało jakiegoś małego zwierzaka. Patrzyłam na niego, ale to nie był on... - Justin...Czy to Ty ?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
BOOOOM !
Witam z powrotem :)
Przepraszam,ze taka długa ta przerwa ale musiałam :c
Rozdział krótki ale to dlatego,że postanowiłam dodawać krótsze rozdziały a częściej. Jednak nie obiecuje kiedy następny rozdział bo nie umiem dotrzymywać terminów. Zawsze możecie zapytać na asku czy coś :)
Prawdopodobnie jest to ostatni rozdział w tym roku więc...
WESOŁYCH ŚWIĄT !
PYTANIA- KLIK
WSZYSTKO INNE- KLIK
ily.
Your Little Vampire :)
Tęskniłam za tym opowiadaniem.. ♥ Wesołych Świąt! @LifeseverBiebs
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział ;) już nie mogę się doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńWesołych świąt życzę
@daria_222
Oj Jus i co teraz? Czekam na nexta <3 ~@heroineNialler
OdpowiedzUsuńUwielbiam to !
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Nawet jeśli ie bedzie 25 komentarzy ( a jestem pewna że będą )
nie przestawaj pisać/tłumaczyć, bo to jest świetne <3
świetny rozdział:) andwqnqenn nie mogę się doczekać kolejnego*.* ciekawe jaka będzie reakcja Justin'a na to wszystko*.* much love♥ wesołych świąt również☺
OdpowiedzUsuńOjejkuuu :D Musisz dodać następny, tak bardzo chcę wiedzieć co będzie dalej :D Czekaaaaaaaaaam ;)
OdpowiedzUsuńWow
OdpowiedzUsuńOMB!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
Czemu skończyłaś w takim momencie?!
Ugh... Dawaj mi szybko nowy! <3
http://trust-me-chelsea.blogspot.com/
cieszę się, że wreszcie dodałaś..
OdpowiedzUsuńnie spodziewałąm się tego, że to się wyda....
nie mogę doczekać się kolejnego i jestem ciekawa jak zareaguje Justin na to, że ona go widzi..nie no nie mogę się doczekać..szybko dodaj kolejny <3333333
Świetny *.*
OdpowiedzUsuńWow świetne! :)
OdpowiedzUsuńWesołych świąt! :)
Ofufdxjcjvkckdjfikg świetne *,*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział zapraszam do mnie Love-me-and-jb.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSuperrrr rozdział <3
OdpowiedzUsuńYdehjbcdyjknbcdegjjbxdgjjbf
OdpowiedzUsuńRany Boskie ! <3
OdpowiedzUsuńNie umiem sie doczekav kolejnego :-X
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co zrobi Justin i wgl akakanshqiab
super czekam nn :D
OdpowiedzUsuń