"Party at a rich dude's house''
Rose's POV
Ten dzień był na prawdę dziwny. Pomijając fakt,że co chwilę wpadałam na tego chłopaka Justina, to wszyscy podchodzili do mnie i współczuli śmierci Zac'a. Za każdym razem dziękowałam chociaż było to sztuczne dziękowanie, bo nie pamiętałam nic takiego. Czułam się jakby ktoś sprawił,że zapomniałam o ostatnim miesiącu swojego życia. Jasmine, jako przyszły psycholog, stwierdziła,że jest to dla mnie zbyt bolesne wydarzenie więc nie dopuszczam go do swojej podświadomości ale wiedziałam,że tu nie o to chodzi.
Przypomnijcie mi, jak wrócę do domu, bym podziękowała mamie,że kazała mi się przebrać. Cała szkoła była pogrążona w żałobie - każdy ubrany na czarno. Więc wyobraźcie sobie, co by było gdybym przyszła ubrana w białej bluzce i jasnych jeansach. Wszyscy mieliby mnie za dziwkę,czy coś w tym stylu. Z resztą, drużyna Zac'a i tak mnie za nią ma, po tym jak prawdopodobnie trener powiedział im że byłam z Justinem na sali i prawie się pocałowaliśmy....Nie kontrolowałam się w tamtej chwili i ...
- Halo ! Rose ? - Usłyszałam lekko zirytowany głos Jasmine, która machała mi ręką przed oczami. - Wybacz, zamyśliłam się. - Powiedziałam cicho.
-Ostatnio co raz częściej Ci się to zdarza.
- Przepraszam. Zastanawiam się po prostu dlaczego nie pamiętam nic z ostatnich kilku tygodni.- Jęknęłam cicho.
- Mówiłam Ci już.- Powiedziała z ustami zapełnionymi tortillą, bo byłyśmy w trakcie jedzenia lunch'u na stołówce. - Tylko Ci się wydaje. Jest to dla Ciebie zbyt przygnębiające i ...
- Nie, to nie to. - Przerwałam jej. - Dlaczego wydaje mi się,że kojarzę tego chłopaka ale tak na prawdę widzę go drugi raz?! - Powiedziałam, pokazując na Justina, który właśnie wszedł na stołówkę.
- Jak to drugi raz ? - Zaśmiała się lekko. - Siedzisz z nim na angielskim, mamy razem wf, tańczyłaś z nim na balu, mieliście razem karę i kto wie co jeszcze...
- Oh, super. - Powiedziałam załamana kolejnymi wydarzeniami,których za nic w świecie nie pamiętałam i położyłam głowę na blacie stołu.
- Nie mów,że tego też nie pamiętasz ? - Zapytała zdziwiona Jas na co pokręciłam przecząco głową. - Okej, nie mam pojęcia dlaczego. Może...Może masz amnezje ? Albo ktoś Cię zahipnotyzował,wymazał pamięć ? - Popatrzyłam się na nią i uniosłam jedną brew ku górze by upewnić się, że mówi serio. - No co ? To mogło się zdarzyć.
- Serio wierzysz w nadprzyrodzone moce ? - Zapytałam ironicznym tonem.
- Taaak. - Stwierdziła pewna siebie.
- Daj spokój. - Westchnęłam zrezygnowana.
- Jak chcesz. - Powiedziała tym samym tonem, po czym zaczęła zbierać swoje rzeczy. - Idę już,bo na fizykę nie wolno się spóźnić. - Zachichotała lekko, pocałowała mój policzek i zostawiła mnie samą. Nie minęło pięć minut a zadzwonił dzwonek rozpoczynający lekcję więc i ja wzięłam swoją torbę i udałam się pod klasę.
Reszta dnia minęła w taki sam sposób - dziwne spojrzenia i wyrazy współczucia. Zaraz po lekcjach wróciłam do domu gdzie czekała na mnie niespodzianka. Rano czułam się jakbym była jedyną osobą w domu a teraz mieszkanie tętniło życiem.
- Co tu się dzieje ? - Zapytałam odkładając torbę na szafkę. Mama chodziła pośpiesznie po domu, szykując się na wyjście.
- Też lepiej zacznij się szykować. - Powiedziała podekscytowana. - Znasz tego nowego chłopaka Justina, prawda? Przytaknęłam chociaż nie byłam w stu procentach pewna czy go "znam". Rozumiecie. - Są nowi w Stratford więc organizują coś w rodzaju parapetówki i jesteśmy zaproszone.
- Oh, to świetnie ale nie jestem pewna czy powinnam iść.
- Skarbie, rozumiem. Ale nie sądzisz,że powinnaś zostawić to i ruszyć dalej ? - Powiedziała, chwytając mnie za ramiona.
- Mamo, zaledwie wczoraj odbył się pogrzeb,którego i tak nie pamiętam. - Powiedziałam czując kolejną napływającą dawkę przygnębienia i smutku.
- Całkowicie Cię rozumiem. Wiem jak się czujesz bo podobnie czułam się gdy odszedł Twój tata. Wtedy właśnie była przy mnie Nicole, mama Maxa. - Opowiadała gdy usiadłyśmy przy kuchennym stole. - Wszyscy mi współczuli co mnie jeszcze bardziej dobijało a Nicole ? Nicole powiedziała mi dokładnie to samo co ja Tobie. Musisz ruszyć dalej i zapomnieć.
- Wiem, mamo. Ale nie sądzisz,że jest na to za wcześnie ? - Mama zrozumiała,że jej piękna przemowa nic nie dała więc postanowiła zadziałać inną metodą.
- Proszę, Rose. Zrób to. Dla mnie. - Powiedziała robiąc słodkie oczka jakby miała pięć lat.
- Ugh, dobra. - Niechętnie się zgodziłam bo wiedziałam,że jej na tym zależy.
- Dziękuję, kochanie. - Powiedziała spokojnym tonem. Tak, to moja mama - kobieta która w jednej sekundzie zachowuje się jak dziecko a zaraz potem jest odpowiedzialną matką. - Więc zacznijmy się szykować.
Po tych słowach mama wróciła do łazienki by dokończyć prostowanie swoich włosów a ja udałam się do pokoju. Wybranie odpowiedniej kreacji nie zajęło mi dużo czasu. Zielona, luźna sukienka, z ozdobnymi elementami, kończąca się nad kolanem i czarne szpilki. Gdy już miałam to wszystko ubrać, drzwi do mojego pokoju się otworzyły a w progu stanął Max.
- Uhm.. hej, nie przeszkadzam ? - zapytał delikatnym tonem.
- Nie,nie. Coś się stało ? - odpowiedziałam szybko bo na jego twarzy malowało się zmieszanie.
- Twoja mama prosi Cię byś jej w czymś pomogła, jest w swoim pokoju.
- Oh okey. - mruknęłam szybko i odwróciłam się by odłożyć sukienkę na łóżku.
- Co masz na ramieniu ? - zapytał zaciekawiony.
- To ? - powiedziałam pokazując na moje znamię na ramieniu, bo przypuszczałam,że o to mu chodziło. - To tylko znamię, mam je od urodzenia.
- Wydaje mi się,że już je gdzieś widziałem. - stwierdził podchodząc bliżej by lepiej się przyjrzeć.
- Każdy w mojej rodzinie takie ma. - Powiedziałam wesoło.
- Mhm. - mruknął, widocznie nad czymś się zastanawiając.- Twoja mama Cię potrzebuje. - powiedział i wyszedł z mojego pokoju a ja po chwili zrobiłam to samo by skierować się do sypialni mamy. Miała dylemat w co się ubrać. Po półgodzinie rozwiązałyśmy ten dylemat, przebrałyśmy się, nałożyłyśmy lekki makijaż i byłyśmy gotowe do wyjścia. Muszę przyznać, iż nawet się cieszyłam,że nie spędzę tego wieczoru w samotności. Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do samochodu. Mama wiedziała gdzie dokładnie ma jechać, bo Pattie, mama Justina, była dziś u nas by zaprosić nas na to przyjęcie i wytłumaczyła mamie dojazd. Muszę przyznać,że nie był on łatwy. Podróż zajęła nam dobre pół godziny. Ich dom znajdował się na totalnym odludziu. Gdy go zobaczyłam byłam w totalnym szoku. Był przepiękny, zjawiskowy...dom marzeń. Aczkolwiek miałam to dziwne wrażenie,że już tu kiedyś byłam. Nie miałam chwili na zastanowienie się nad tym bo mama zaparkowała samochód i musiałyśmy wysiąść. Nie byłyśmy pierwszymi gośćmi bo stało już kilka samochodów. W drzwiach stał jakiś mężczyzna w garniturze, który nas przywitał i życzył udanej zabawy.
- Skarbie, rozumiem. Ale nie sądzisz,że powinnaś zostawić to i ruszyć dalej ? - Powiedziała, chwytając mnie za ramiona.
- Mamo, zaledwie wczoraj odbył się pogrzeb,którego i tak nie pamiętam. - Powiedziałam czując kolejną napływającą dawkę przygnębienia i smutku.
- Całkowicie Cię rozumiem. Wiem jak się czujesz bo podobnie czułam się gdy odszedł Twój tata. Wtedy właśnie była przy mnie Nicole, mama Maxa. - Opowiadała gdy usiadłyśmy przy kuchennym stole. - Wszyscy mi współczuli co mnie jeszcze bardziej dobijało a Nicole ? Nicole powiedziała mi dokładnie to samo co ja Tobie. Musisz ruszyć dalej i zapomnieć.
- Wiem, mamo. Ale nie sądzisz,że jest na to za wcześnie ? - Mama zrozumiała,że jej piękna przemowa nic nie dała więc postanowiła zadziałać inną metodą.
- Proszę, Rose. Zrób to. Dla mnie. - Powiedziała robiąc słodkie oczka jakby miała pięć lat.
- Ugh, dobra. - Niechętnie się zgodziłam bo wiedziałam,że jej na tym zależy.
- Dziękuję, kochanie. - Powiedziała spokojnym tonem. Tak, to moja mama - kobieta która w jednej sekundzie zachowuje się jak dziecko a zaraz potem jest odpowiedzialną matką. - Więc zacznijmy się szykować.
Po tych słowach mama wróciła do łazienki by dokończyć prostowanie swoich włosów a ja udałam się do pokoju. Wybranie odpowiedniej kreacji nie zajęło mi dużo czasu. Zielona, luźna sukienka, z ozdobnymi elementami, kończąca się nad kolanem i czarne szpilki. Gdy już miałam to wszystko ubrać, drzwi do mojego pokoju się otworzyły a w progu stanął Max.
- Uhm.. hej, nie przeszkadzam ? - zapytał delikatnym tonem.
- Nie,nie. Coś się stało ? - odpowiedziałam szybko bo na jego twarzy malowało się zmieszanie.
- Twoja mama prosi Cię byś jej w czymś pomogła, jest w swoim pokoju.
- Oh okey. - mruknęłam szybko i odwróciłam się by odłożyć sukienkę na łóżku.
- Co masz na ramieniu ? - zapytał zaciekawiony.
- To ? - powiedziałam pokazując na moje znamię na ramieniu, bo przypuszczałam,że o to mu chodziło. - To tylko znamię, mam je od urodzenia.
- Wydaje mi się,że już je gdzieś widziałem. - stwierdził podchodząc bliżej by lepiej się przyjrzeć.
- Każdy w mojej rodzinie takie ma. - Powiedziałam wesoło.
- Mhm. - mruknął, widocznie nad czymś się zastanawiając.- Twoja mama Cię potrzebuje. - powiedział i wyszedł z mojego pokoju a ja po chwili zrobiłam to samo by skierować się do sypialni mamy. Miała dylemat w co się ubrać. Po półgodzinie rozwiązałyśmy ten dylemat, przebrałyśmy się, nałożyłyśmy lekki makijaż i byłyśmy gotowe do wyjścia. Muszę przyznać, iż nawet się cieszyłam,że nie spędzę tego wieczoru w samotności. Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do samochodu. Mama wiedziała gdzie dokładnie ma jechać, bo Pattie, mama Justina, była dziś u nas by zaprosić nas na to przyjęcie i wytłumaczyła mamie dojazd. Muszę przyznać,że nie był on łatwy. Podróż zajęła nam dobre pół godziny. Ich dom znajdował się na totalnym odludziu. Gdy go zobaczyłam byłam w totalnym szoku. Był przepiękny, zjawiskowy...dom marzeń. Aczkolwiek miałam to dziwne wrażenie,że już tu kiedyś byłam. Nie miałam chwili na zastanowienie się nad tym bo mama zaparkowała samochód i musiałyśmy wysiąść. Nie byłyśmy pierwszymi gośćmi bo stało już kilka samochodów. W drzwiach stał jakiś mężczyzna w garniturze, który nas przywitał i życzył udanej zabawy.
- Wow. - To jedyne co mama mogła powiedzieć. Gdy weszłyśmy do środka uderzyła w nas kolejna porcja perfekcji. Dom był urządzony w nieskazitelny sposób. Nie mogłyśmy co prawda dostrzec szczegółów bo było już pełno gości. Podeszła do nas pewna kobieta i zaczęła nas witać przez co uznałam,że to mama Justina.
- Oh,Rose. Justin pewnie jest gdzieś w salonie. Pewnie wolicie spędzić razem czas więc zostawimy Was samych. - Powiedziała radosnym tonem Pattie. Jak to mamy. Chwyciła moją mamę za rękę i zniknęły gdzieś w tłumie zostawiając mnie samą. Rozejrzałam się jeszcze raz po ich pięknym mieszkaniu aż mój wzrok trafił na bufet. Idealnie. Nie jadłam dziś obiadu więc byłam trochę głodna. Podeszłam do stolika,wzięłam talerzyk i nałożyłam na niego kilka zakąsek.
- Wyglądasz na znudzoną. - Usłyszałam czyjś chichot za moimi plecami na co się odwróciłam by zobaczyć kto to powiedział. To był Justin. Miał na sobie czarne, lekko spuszczone spodnie i białą koszulę. Wyglądał co najmniej zjawiskowo.
- Haha, nie. Nie jestem. - Zaśmiałam się delikatnie.
- Na pewno ? - Droczył się ze mną a uśmiech nie znikał z jego twarzy nawet na sekundę. - A nie wolałabyś być w ciekawszym miejscu?
- Jakim ? - Zapytałam zainteresowana co Justin chce zrobić.
- Chodź ze mną. - Powiedział, subtelnie chwytają moją dłoń i prowadząc w kierunku drewnianych schodów prowadzących na wyższe piętra. Pokonując kolejne schody, i kolejne, i kolejne, w końcu znaleźliśmy się na najwyższym piętrze - na strychu.
- Więc to jest to Twoim zdaniem ciekawsze miejsce ?
- To jeszcze nie koniec. - Odpowiedział jednocześnie otwierając drewniane drzwiczki znajdujące się w suficie. Pomieszczenie momentalnie pojaśniało przez promienie słońca. - Panie przodem. - Powiedział, pokazując na małe, lekko zniszczone ze starości drewniane schody,prowadzące na dach.
- Super, kolejne schody. - Jęknęłam lekko na co się zaśmiał po czym weszliśmy na górę. Słońce chyliło się ku zachodowi przez co niebo przybrało piękne kolory. Ale to nie to przykuło moją uwagę. Na środku znajdowało się coś w rodzaju szklarni wypełnionej różami.
- Oh mój Boże. - Powiedziałam zachwycona widokiem. - To jest niesamowite. Na twarzy Justina pojawił się mały, niewinny uśmiech.
- Yeah, dzięki.
- To wszystko to Twoje dzieło?
- Całej mojej rodziny. - Odpowiedział cicho, otwierając drzwi do środka. Znajdowały się tam setki róż, w różnych kolorach. Zaczynając od typowych czerwonych, przez białe, żółte, pomarańczowe i różowe aż po niebieskie i fioletowe. Wszystkie były odpowiednio posortowane.
- Wiesz,że każdy kolor róży oznacza coś innego ? - Zapytał,chociaż byłam pewna,że znał odpowiedź.
- Na prawdę ?
- Mhm-m. Czerwone oznaczają miłość i namiętność. - Powiedział, łamiąc jedną z nich i dając mi po czym podeszliśmy do następnych. - Białe symbolizują niewinność. - Również ułamał jedną i podał mi.- Żółte czyli przyjaźń, różowe wdzięczność, pomarańczowe pożądanie. - Mówił powoli podając mi każdy kolejny kwiat i uśmiechając się ciepło. - Niebieskie znaczą wierność i w końcu fioletowe, miłość od pierwszego wierzenia. - Gdy skończył opowiadać stałam z siedmioma różami i ogromnymi rumieńcami na twarzy. Można było mnie porównać to tej czerwonej, którą dał mi jako pierwszą.
- To...niesamowite.
- Znaczenie ma też ilość danych róż. - Powiedział, patrząc na mnie z tym czułym uśmiechem i ciepłym spojrzeniem.
- Tak ? Więc co oznacza siedem róż ? - Zapytałam na co się zaśmiał jakby zawstydził się,że dał mi akurat taką ilość kwiatów.
- To znaczy,że jestem Tobą zauroczony. - Powiedział,śmiejąc się lekko. Zaskoczył mnie tym.
- Oh, wow.
- Znaczy, nie chcę byś sobie coś pomyślała to tylko..
- Tak,tak. Rozumiem. - Przerwałam mu gdy zaczął bełkotać w zakłopotaniu. Po chwili wyszliśmy stamtąd.by zaczerpnąć świeżego powietrza. Słońce zdążyło już zajść a na niebie widniały miliony gwiazd i księżyc w pełni, który rozświetlał tą piękną noc. Panowała między nami cisza, która w żadnym stopniu nie była krępująca ale w końcu Justin ją przerwał.
- Na balu też dałem Ci różę. - Powiedział, patrząc na mnie z uśmiechem. Niestety, nie odwzajemniłam tego gestu bo zdanie, które wypowiedział przywołało dobijający fakt,że o niczym nie pamiętam.
- Powiedziałem coś nie tak ? - Zapytał widząc moją reakcję.
- Nie, nie po prostu...- Wymamrotałam cicho.
- Wszystko w porządku ?
- Wierzysz w takie rzeczy jak hipnoza ? - Zapytałam prosto z mostu po kilkuminutowej chwili ciszy. Muszę przyznać,że odkąd Jasmine o tym wspomniała, nie mogę przestać brać tego pod uwagę. Moje pytanie widocznie zdziwiło Justina bo na jego twarzy pojawiło się lekkie zmieszanie. - Ugh, przepraszam. Pewnie zabrzmiałam jak idiotka.
- Nie, nie .Zastanawia mnie tylko skąd to pytanie.
- Nie uważaj mnie za wariatkę ale...nie pamiętam prawie niczego z ostatnich kilku tygodni. Nie pamiętam balu, śmierci swojego chłopaka czy nawet znajomości z Tobą.
- Oh, to dziwne. - Powiedział ale w jego głosie było słychać coś co dawało mi wrażenie,że Justin wie coś na ten temat.
- Prawda ? - Powiedziałam ironiczne
- Hey, nie przejmuj się tym, okey ? - Pocieszał mnie, pocierając moje ramię. - Może to tylko dlatego,że utrata bliskiej osoby spowodowała,że nie chcesz o tym pamiętać ? - Podał dokładnie to samo wyjaśnienie co Jasmine.
- Nie, to nie to. - Jęknęłam lekko.
- Ale szkoda,że nic nie pamiętasz z tego balu. - Szepnął po chwili. - Z tego co wiem, bal jest jedną z tych nocy,na którą dziewczyny czekają całe życie i nigdy jej nie zapominają.
Justin miał rację, to miała być najwspanialsza noc w całym moim życiu a nie pamiętam z niej nic.
- Jeśli mi ufasz, to uwierz,że był to niesamowity bal. Nasz taniec.
- Serio ? - Zapytałam a na mojej twarzy pojawił się mały, niekontrolowany uśmiech.
- Tak i wiesz co ? - Zapytał ironicznie, podchodząc do szafki,która stała przy ścianie. Wyciągnął z niej radio i uruchomił. - Skoro nic nie pamiętasz, możemy odtworzyć tamtą noc, a przynajmniej jej część.
Podszedł do mnie i wyciągnął przed siebie dłoń
- Rose, zatańczysz ze mną ? - Zapytał z uśmiechem na ustach. Zachichotałam po czym podałam mu dłoń a drugą położyłam na jego ramieniu natomiast swoją drugą ręką Justin delikatnie objął mnie w pasie. W ten sposób tańczyliśmy do ballady, którą włączył. Pomimo,że przed chwilą byłam zasmucona brakiem wspomnień, teraz nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Położyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej, a że był ode mnie wyższy, oparł swoją brodę o moje czoło. Czułam jak szybko bije jego serce. Przetańczyliśmy tak kilkanaście minut, nie zwracając uwagi na nic innego.Po chwili podniosłam głowę by móc spojrzeć w jego oczy.
- Dziękuję, Ci za wspaniały wieczór. - uśmiechnęłam się, co odwzajemnił.
- Przyjemność po mojej stronie.
Obydwoje lekko się zaśmialiśmy, nie przestając patrzeć sobie w oczy. Jego piękne, piwne oczy były tak hipnotyzujące....oh, może to nie jest właściwe słowo. W każdym bądź razie, nie mogłam oderwać wzroku ani na sekundę. Żadne z nas nie zwróciło nawet uwagi gdy nasze usta zaczęły zbliżać się do siebie aż w końcu się dotknęły. Mogłabym opowiedzieć jak piękny i pełen namiętności był ten pocałunek ale tu nie chodzi o to. A o to,że dzięki temu pocałunkowi odzyskałam swoją pamięć z ostatnich tygodni.
Bal, atak na Zaca, jego pobyt w szpitalu, pogrzeb, spacer z Maxem....To co tam zobaczyliśmy. Justin jako...wampir?
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Chcieliście by Rose odzyskała pamięć wiec macie :)
Jak myślicie jaka teraz będzie jej reakcja ? Co zrobi Justin ?
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI WALENTYNEK, MIŚKI. KOCHAM WAS ♡ ♡
( 14 rozdział 14 lutego ahhh ;)
Dziękuję, za 34K wyświetleń, to niesamowite. *o*
Mam nadzieję,że spodobał Wam się ten rozdział i zostawicie komentarz ;)
- Wyglądasz na znudzoną. - Usłyszałam czyjś chichot za moimi plecami na co się odwróciłam by zobaczyć kto to powiedział. To był Justin. Miał na sobie czarne, lekko spuszczone spodnie i białą koszulę. Wyglądał co najmniej zjawiskowo.
- Haha, nie. Nie jestem. - Zaśmiałam się delikatnie.
- Na pewno ? - Droczył się ze mną a uśmiech nie znikał z jego twarzy nawet na sekundę. - A nie wolałabyś być w ciekawszym miejscu?
- Jakim ? - Zapytałam zainteresowana co Justin chce zrobić.
- Chodź ze mną. - Powiedział, subtelnie chwytają moją dłoń i prowadząc w kierunku drewnianych schodów prowadzących na wyższe piętra. Pokonując kolejne schody, i kolejne, i kolejne, w końcu znaleźliśmy się na najwyższym piętrze - na strychu.
- Więc to jest to Twoim zdaniem ciekawsze miejsce ?
- To jeszcze nie koniec. - Odpowiedział jednocześnie otwierając drewniane drzwiczki znajdujące się w suficie. Pomieszczenie momentalnie pojaśniało przez promienie słońca. - Panie przodem. - Powiedział, pokazując na małe, lekko zniszczone ze starości drewniane schody,prowadzące na dach.
- Super, kolejne schody. - Jęknęłam lekko na co się zaśmiał po czym weszliśmy na górę. Słońce chyliło się ku zachodowi przez co niebo przybrało piękne kolory. Ale to nie to przykuło moją uwagę. Na środku znajdowało się coś w rodzaju szklarni wypełnionej różami.
- Oh mój Boże. - Powiedziałam zachwycona widokiem. - To jest niesamowite. Na twarzy Justina pojawił się mały, niewinny uśmiech.
- Yeah, dzięki.
- To wszystko to Twoje dzieło?
- Całej mojej rodziny. - Odpowiedział cicho, otwierając drzwi do środka. Znajdowały się tam setki róż, w różnych kolorach. Zaczynając od typowych czerwonych, przez białe, żółte, pomarańczowe i różowe aż po niebieskie i fioletowe. Wszystkie były odpowiednio posortowane.
- Wiesz,że każdy kolor róży oznacza coś innego ? - Zapytał,chociaż byłam pewna,że znał odpowiedź.
- Na prawdę ?
- Mhm-m. Czerwone oznaczają miłość i namiętność. - Powiedział, łamiąc jedną z nich i dając mi po czym podeszliśmy do następnych. - Białe symbolizują niewinność. - Również ułamał jedną i podał mi.- Żółte czyli przyjaźń, różowe wdzięczność, pomarańczowe pożądanie. - Mówił powoli podając mi każdy kolejny kwiat i uśmiechając się ciepło. - Niebieskie znaczą wierność i w końcu fioletowe, miłość od pierwszego wierzenia. - Gdy skończył opowiadać stałam z siedmioma różami i ogromnymi rumieńcami na twarzy. Można było mnie porównać to tej czerwonej, którą dał mi jako pierwszą.
- To...niesamowite.
- Znaczenie ma też ilość danych róż. - Powiedział, patrząc na mnie z tym czułym uśmiechem i ciepłym spojrzeniem.
- Tak ? Więc co oznacza siedem róż ? - Zapytałam na co się zaśmiał jakby zawstydził się,że dał mi akurat taką ilość kwiatów.
- To znaczy,że jestem Tobą zauroczony. - Powiedział,śmiejąc się lekko. Zaskoczył mnie tym.
- Oh, wow.
- Znaczy, nie chcę byś sobie coś pomyślała to tylko..
- Tak,tak. Rozumiem. - Przerwałam mu gdy zaczął bełkotać w zakłopotaniu. Po chwili wyszliśmy stamtąd.by zaczerpnąć świeżego powietrza. Słońce zdążyło już zajść a na niebie widniały miliony gwiazd i księżyc w pełni, który rozświetlał tą piękną noc. Panowała między nami cisza, która w żadnym stopniu nie była krępująca ale w końcu Justin ją przerwał.
- Na balu też dałem Ci różę. - Powiedział, patrząc na mnie z uśmiechem. Niestety, nie odwzajemniłam tego gestu bo zdanie, które wypowiedział przywołało dobijający fakt,że o niczym nie pamiętam.
- Powiedziałem coś nie tak ? - Zapytał widząc moją reakcję.
- Nie, nie po prostu...- Wymamrotałam cicho.
- Wszystko w porządku ?
- Wierzysz w takie rzeczy jak hipnoza ? - Zapytałam prosto z mostu po kilkuminutowej chwili ciszy. Muszę przyznać,że odkąd Jasmine o tym wspomniała, nie mogę przestać brać tego pod uwagę. Moje pytanie widocznie zdziwiło Justina bo na jego twarzy pojawiło się lekkie zmieszanie. - Ugh, przepraszam. Pewnie zabrzmiałam jak idiotka.
- Nie, nie .Zastanawia mnie tylko skąd to pytanie.
- Nie uważaj mnie za wariatkę ale...nie pamiętam prawie niczego z ostatnich kilku tygodni. Nie pamiętam balu, śmierci swojego chłopaka czy nawet znajomości z Tobą.
- Oh, to dziwne. - Powiedział ale w jego głosie było słychać coś co dawało mi wrażenie,że Justin wie coś na ten temat.
- Prawda ? - Powiedziałam ironiczne
- Hey, nie przejmuj się tym, okey ? - Pocieszał mnie, pocierając moje ramię. - Może to tylko dlatego,że utrata bliskiej osoby spowodowała,że nie chcesz o tym pamiętać ? - Podał dokładnie to samo wyjaśnienie co Jasmine.
- Nie, to nie to. - Jęknęłam lekko.
- Ale szkoda,że nic nie pamiętasz z tego balu. - Szepnął po chwili. - Z tego co wiem, bal jest jedną z tych nocy,na którą dziewczyny czekają całe życie i nigdy jej nie zapominają.
Justin miał rację, to miała być najwspanialsza noc w całym moim życiu a nie pamiętam z niej nic.
- Jeśli mi ufasz, to uwierz,że był to niesamowity bal. Nasz taniec.
- Serio ? - Zapytałam a na mojej twarzy pojawił się mały, niekontrolowany uśmiech.
- Tak i wiesz co ? - Zapytał ironicznie, podchodząc do szafki,która stała przy ścianie. Wyciągnął z niej radio i uruchomił. - Skoro nic nie pamiętasz, możemy odtworzyć tamtą noc, a przynajmniej jej część.
Podszedł do mnie i wyciągnął przed siebie dłoń
- Rose, zatańczysz ze mną ? - Zapytał z uśmiechem na ustach. Zachichotałam po czym podałam mu dłoń a drugą położyłam na jego ramieniu natomiast swoją drugą ręką Justin delikatnie objął mnie w pasie. W ten sposób tańczyliśmy do ballady, którą włączył. Pomimo,że przed chwilą byłam zasmucona brakiem wspomnień, teraz nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Położyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej, a że był ode mnie wyższy, oparł swoją brodę o moje czoło. Czułam jak szybko bije jego serce. Przetańczyliśmy tak kilkanaście minut, nie zwracając uwagi na nic innego.Po chwili podniosłam głowę by móc spojrzeć w jego oczy.
- Dziękuję, Ci za wspaniały wieczór. - uśmiechnęłam się, co odwzajemnił.
- Przyjemność po mojej stronie.
Obydwoje lekko się zaśmialiśmy, nie przestając patrzeć sobie w oczy. Jego piękne, piwne oczy były tak hipnotyzujące....oh, może to nie jest właściwe słowo. W każdym bądź razie, nie mogłam oderwać wzroku ani na sekundę. Żadne z nas nie zwróciło nawet uwagi gdy nasze usta zaczęły zbliżać się do siebie aż w końcu się dotknęły. Mogłabym opowiedzieć jak piękny i pełen namiętności był ten pocałunek ale tu nie chodzi o to. A o to,że dzięki temu pocałunkowi odzyskałam swoją pamięć z ostatnich tygodni.
Bal, atak na Zaca, jego pobyt w szpitalu, pogrzeb, spacer z Maxem....To co tam zobaczyliśmy. Justin jako...wampir?
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Chcieliście by Rose odzyskała pamięć wiec macie :)
Jak myślicie jaka teraz będzie jej reakcja ? Co zrobi Justin ?
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI WALENTYNEK, MIŚKI. KOCHAM WAS ♡ ♡
( 14 rozdział 14 lutego ahhh ;)
Dziękuję, za 34K wyświetleń, to niesamowite. *o*
Mam nadzieję,że spodobał Wam się ten rozdział i zostawicie komentarz ;)
ło, rozdział jak zwykle supesupersuper ahhaah kocham ten rozdział, kocham to opowiadanie, jezu to jest takie ksdjfksjfdkuecnksuxnkjnmcjfdkx wiedz że to jest moje ulubione opowiadanie ahah:( Jej reakcja pewnie będzie taka wutwut ahahah a co Justin zrobi to nie wiem ahahah wesołych walentynek💕💕💕
OdpowiedzUsuńO Matko Jasne Że Się Podoba. Ten Rozdział Jest Taki Słodki. Jestem Teraz Ciekawa Co Rose Zrobi Skoro Odzyskała Pamięć :D Jejku...
OdpowiedzUsuńDadaj szybko nastepny porszęęęęę ;)
Super i odzyskała pamięć <3 ~@heroineNialler
OdpowiedzUsuńAaaaaa Rose nareszcie odzyskała pamięć, ciekawi mnie jak zareaguje na to że Justin jest wampirem i czy powie jej prawdę. Ten rozdział jest taki słodki, a zwłaszcza moment w którym Justin mówi Rose o tych różach i ten ich taniec ahhh tylko pomarzyć można hihih ♥ Z niecierpliwością czekam na następny ;) ♥
OdpowiedzUsuń@daria_222
Rozdzał świetny*.*
OdpowiedzUsuńkocham to
OdpowiedzUsuńBhfydrdsrchnkbydtdchninivtd mega @skysscrapperr
OdpowiedzUsuńOooooooooooo boski jestem ciekawa co ona zrobi :))))))
OdpowiedzUsuńaaaa! jestem cieikawa jak Justin wykręci się z tamtej nocy, gdy Rose go zobaczyła!
OdpowiedzUsuńaaaa! jestem cieikawa jak Justin wykręci się z tamtej nocy, gdy Rose go zobaczyła!
OdpowiedzUsuńAchhhhh, na to liczyłam! Teraz będzię się działo bdyasbcuyasbca @Lifeseverbiebs
OdpowiedzUsuńBoski rozdział <33
OdpowiedzUsuńoomomomomom nie wierze..po prostu nie wierzę...kufa jak się cieszę, że odzyskała pamięć...jestem ciekawa co zrobi...szybko Nn bo nie mogę się doczekać... kocham <333
OdpowiedzUsuńSuper ahjghdkhkhfgsld czeekam na następny :D Super piszesz<3
OdpowiedzUsuńKocham to
OdpowiedzUsuńJeju, czekam nn <3
OdpowiedzUsuńBISTEEE
OdpowiedzUsuńKocham to! Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńRrozdział świetny jak zawsze :) czekam na kolejny <33 Kocham!
OdpowiedzUsuńŚwietny blog ! Lubię taki styl pisania, jaki masz. Czyta się lekko jahjbfj. Myślę, że będę wpadać tu częściej ! <3
OdpowiedzUsuń@Claudieess